-Jaka sprawa? - spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
-Wiesz jak bardzo Cię kocham?
-Nooo... - nadal nie rozumiałam.
-Izzy Green, czy zostaniesz moją żoną? - uklęknął przede mną i wyjął srebrny pierścionek.
-Co ty mówisz?! - krzyknęłam.
-Pytam, czy wyjdziesz za mnie? - powtórzył pytanie.
-Jesteś tego pewien?
-Jestem najpewniejszym człowiekiem na świecie. - uśmiechnął się do mnie. - To jak?
-Oczywiście! - rzuciłam mu się w ramiona.
-Tak?! - nie dowierzał.
-Jasne. - pocałowałam go namiętnie w usta. Pociągnął mnie z powrotem do sypialni. Położyłam się delikatnie na łóżku, a on zaczął całować mnie po szyi. Powoli zdjął mój sweterek.
-Stój. - zatrzymałam dłoń, gdy chciał zdjąć moją spódnice.
-Dlaczego? - spojrzał na mnie smutno.
-Ostatni raz robiliśmy to cztery miesiące temu. A teraz, dziecko jest większe i nie wiem jak na to zareaguje. - usiadłam zakładając z powrotem sweterek.
-Izzy, spokojnie. Nic nie będzie. Proszę. - pocałował mnie w szyje.
-Nie spokojnie! - krzyknęłam odpychając go.
-Izzy, co się dzieje? - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Sama nie wiem. - zaczęłam kręcić głową. - Boli mnie brzuch.
-Chcesz do szpitala? - spytał cicho.
-Nie nie. W mojej torebce są tabletki. Przynieś je. Szybko. - trzymałam się za brzuch, a łzy płynęły mi po policzkach. Dominic wybiegł do samochodu. Po chwili wrócił z wodą i tabletkami. - Dzięki.
-Połóż się wygodnie. Zaraz dam Ci coś do przebrania się. - zdjęłam spódnice ze sweterkiem. Dom dał mi dresy i jakąś dużą bluzkę.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Idź spać. - pocałował mnie w czoło. - Dobranoc.
-Branoc. - zamknął delikatnie drzwi.
***
Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Po mojej lewej spał Dominic, jego ciemne włosy zakrywały oczy. Nachyliłam się i lekko pocałowałam go w policzek.
-Dzień dobry kochanie. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Witaj słońce. - odwzajemnił mój uśmiech.
-Masz ochotę na śniadanie? - spytałam wychodząc z łóżka. Na podłodze stały torby i walizki. - Co to?
-Twoje ubrania. - powiedział siadając na rogu łóżka.
-Kiedy je wziąłeś?
-Wczoraj jak spałaś, pojechałem do domu po swoje rzeczy, a przy okazji zabrałem twoje.
-Mhm. - schyliłam się i wzięłam jakieś ubrania. -Idziemy dziś do szkoły?
-Niee chce mi się. - mruknął. -Możemy zaprosić paczkę na małą imprezkę.
-Ale bez alkoholu. - uśmiechnęłam się.
-Noo dooobraaa. - wszedł do łazienki, a ja przebrałam się w sypialni. Zeszłam do kuchni i zaczęłam szukać czegoś do jedzenia. Znalazłam chleb tostowy. Otworzyłam lodówkę. Wyjąwszy potrzebne rzeczy zauważyłam na blacie moje zdjęcie.
-Dominic!!!! - krzyknęłam, a chłopak po chwili stał obok mnie. - Co to ma być?!
-Zdjęcie? - stał w samym ręczniku, a jego ciało było mokre. - Ściągnęłaś mnie ty spod prysznica by spytać się co to jest?
-Nie idioto! Dlaczego moje zdjęcie jest na blacie w kuchni? I skąd ty je masz?! - machałam nożem do smarowania.
-Przestań. - zatrzymał moją dłoń. - Zrobiłem Ci któregoś razu. - uśmiechnął się nie pewnie.
-Zabije Cię rozumiesz?! - zaśmiałam się.
-Jasne jasne. - pokazał mi język i uciekł z powrotem pod prysznic. Zaczęłam robić śniadanie.
***
-Pyszne było. - powiedział Dom, gdy przełknął ostatni kęs tosta.
-Dziękuje. - zebrałam talerze i zaniosłam do zlewu. Ktoś zadzwonił do drzwi. - Otworzę! - krzyknęłam. Ruszyłam w kierunku wyjścia. Otworzyłam je, a w nich stała...
-Nina*! Jejku! Stara kupę lat! - rzuciłam się w jej objęcia.
-Omg! Izzy jesteś grubą! - zaśmiała się dziewczyna.
-Serio? No co ty nie wiedziałam! Wchodź! - zaprosiłam ją do środka.
-Jejku jak tu pięknie. - powiedziała z niemal otwartą buzią.
-Kochanie kto przyszedł? - do korytarza wszedł Dominic. - O cześć.
-Tak hej. - Nina lekko się zarumieniła.
-Dominic to moja przyjaciółka z Nowego Jorku, Nina to mój chłopak. - przedstawiłam sobie ich.
-Narzeczony. - poprawił mnie Dom.
-No dobra. Jesteś w ciąży, masz narzeczonego, co jeszcze? - Nin patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
-Emm no jestem Winx. - zaśmiałam się. - A tak w ogóle co ty tu robisz?
-Postanowiłam odwiedzić moją przyjaciółkę i tego szczęściarza. - uśmiechnęła się w stronę mojego chłopaka.
-Aha. A gdzie się zatrzymasz? - przeszliśmy do salonu.
-Z tym jest problem. - usiadła na kanapie.
-Przyniosę coś do picia. - zaproponował Dom, a po chwili wrócił z trzema szklankami zimnego napoju.
-Wspomniałaś, że masz problem z noclegiem. Co powiesz na przenocowanie u nas? - spytał mój narzeczony.
-Nie no. Chyba żartujesz. - dziewczyna patrzyła to na mnie to na Dominic'a.
-Mówię całkiem serio.
-Będę wam tylko przeszkadzać.
-No co ty! Nina! Przecież ja u Ciebie mieszkałam tyle czasu... więc dlaczego ty miałabyś nam przeszkadzać. - odezwałam się.
-Ale... - zaczęła, ale Dom jej przerwał.
-Nie ma żadnego, ale! - objął mnie ramieniem.
-Na pewno nie będę przeszkadzać? - spytała cicho.
-Na stoo pro. - uśmiechnęłam się do niej. - A gdzie twoje bagaże? I skąd wiedziałaś, że tu będę?
-Byłam u twojej babci. Dawała mi wskazówki, a torbę zostawiłam u niej. - rozłożyła się lekko na kanapie.
-No to może ja pojadę po torbę, a wy tu poplotkujcie. - pocałował mnie w policzek i delikatnie pogłaskał brzuszek. - Cześć Nina. - pomachał jej.
-Narka. - gdy Dom wyszedł Nin usiadła przesiadła się obok mnie. - Opowiadaj jaki on jest?
-Dominic? - spojrzałam na nią - Jest idealny.
-Zauważyłam. - uśmiechnęła się pod nosem./ Coś ona kręci... Czyżby podobał jej się Dominic?!/
-Chodź pokaże Ci twój pokój. - weszliśmy na górę. - Wchodź.
-Omg! - krzyknęła na widok pokoju. - Zostaje tu wieczność.
-Heh. - zaśmiałam się cicho. - Może jesteś głodna?
-Szczerze to tak. Od kąd przyleciałam nie miałam niczego w ustach. - odwróciła się do mnie z lekkim grymasem na twarzy.
-Chodź zrobię coś. - ponownie zeszliśmy z powrotem do salonu. - Usiądź. Zaraz przyjdę.
***
Siedziałam pomiędzy moimi przyjaciółmi i się śmiałam. Popijałam wino, a oni piwo. Niektórzy z nich ledwo siedzieli.
-Izzy. - odezwał się Eric.
-Hym? - odwróciłam się do niego.
-Twoja przyjaciółka i twój chłopak zniknęli. - powiedział cicho.
-CO?! - krzyknęłam rozlewając wino na bluzkę. - O rzesz w mordę!
-Idź się przebierz. - poleciła mi Hope.
-Najpierw muszę coś looknąć. - wstałam i ruszyłam schodami do góry. Zajrzałam do mojej sypialni, nikogo nie ma. Szybko przebrałam się w zwiewną czarną sukienkę. Przeszłam do sypialni maluszka. Ich też tam nie było. Ostatni pokój to pokój gościnny. Podeszłam bliżej i z rozmachem otworzyłam drzwi. Na łóżku siedział Dominic, a na jego kolanach Nina. Całowali się. Po policzkach zaczęły płynąć łzy. Zwróciłam się i pobiegłam do sypialni... wyciągnęłam walizkę z ubraniami. Dobrze, że się nie rozpakowałam. Wyszłam z sypialni i zepchałam torbę z schodów. Chciałam już schodzić, gdy czyjaś dłoń mnie zatrzymała.
-Izzy... - usłyszałam jego głos.
-Puść. - rozkazałam. Nie zrobił tego. - Powiedziałam puść! - krzyknęłam. Za jego plecami zauważyłam Ninę. Opartą o framugę. Szeroko się uśmiechała. - Czego się suko szczerzysz?
-Do mnie to było? - syknęła.
-Nie wiesz do tej obok. - uścisk Dominic'a się rozluźnił, więc wyrwałam się i zeszłam na dół. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy stoją u podnóży schodów. Mina Hope wiele ukazywała. Była pełna troski, ale i też zła.
-Izzy, powiedz, że mogę jej przywalić. - powiedziała cicho.
-Nie Hope zostaw. Gówna się nie rusza... - wzięłam walizkę i ruszyłam do drzwi. Oparłam się o drzwi przyglądając się Ninie. Stała i się uśmiechała. Jak ona mogła?! Moja najlepsza przyjaciółka! Nagle stało się coś w co nigdy bym nie uwierzyła. Ellen podeszła do Niny i uderzyła ją krzycząc przy tym.
-Niespodzianka suko! - zdziwiło mnie to bardzo, bo nigdy bym nie podejrzewała El, że kogoś uderzy. Nin wypluła krew z ust i skoczyła na Ellen. Ta jednak zrobiła unik, a blondynka upadła z hukiem na podłogę. Uklękłam obok.
-Jesteś suką, bezinteresowną suką, która nie potrafi zrozumieć, że ktoś ma lepsze życie. - wyszeptałam w jej twarz. - Sebastian, jesteś trzeźwy? - spytałam, gdy wstałam.
-Taa. - odpowiedział.
-Zawieź mnie do babci. - poprosiłam.
-Jasne mała. - objął mnie ramieniem, a drugą ręką złapał za walizkę.
-Izzy... - usłyszałam Dominic'a.
-Dla Ciebie nie ma już Izzy. - powiedziałam cicho.
***
Leżałam i płakałam. /Dlaczego to zrobił?! Dlaczego mnie zdradził?! Przecież było tak dobrze! No właśnie było.../ Spojrzałam na telefon. 25 wiadomości i 50 nieodebranych połączeń. Wszystko od Dominic'a. Usiadłam na łóżku opierając głowę o ścianę. /Nie mogę tu dużej zostać. Nie mogę... muszę wyjechać jak najdalej stąd./ Niespodziewanie wstałam i zbiegłam po schodach do salonu.
-Tato... - zaczęłam. - Dom w Nowym Jorku stoi pusty?
-Tak. A co?
-Muszę wyjechać. - oznajmiłam szybko.
-Na ile? - wyprostował się.
-Nie wiem. Muszę wszystko przemyśleć. - usiadłam obok niego.
-Dobrze kochanie. - pocałował mnie w czoło. - Zaraz kupimy Ci bilet i zawiozę Cię na lotnisko.
-Dziękuje. - przytuliłam go mocno. - Pójdę się spakować.
***
Za chwilę mam wejść do samolotu... za chwilę mnie tu już nie będzie... za chwilę wspomnienia zostaną tu na zawsze... za chwilę będę wolna jak ptak.
Czekałam na samolot i przyglądałam się każdej osobie, która mnie mijała. Nie chciałam by ktoś mnie zobaczył na lotnisku. Nie chciałam się z nikim żegnać. Chciałam odlecieć bez pożegnania.
-Osoby lecące samolotem 104 do Nowego Jorku proszone na pokład. - powiedziała babka przez megafon. Podniosłam się ociężale z krzesła. Zabrałam dwie torby i ruszyłam w stronę samolotu. Niespodziewanie ktoś na mnie wpadł.
-Przepraszam Cię bardzo. - spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami. - Śpieszyłem się i nie zauważyłem Cię.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się do niego łagodnie.
-Gdzie lecisz? - spytał - Patrick**.
-Nowy Jork 104. - ruszyłam wolno. - Izzy.
-Oo ja też. - ucieszył się. - Chodź pomogę Ci. - wyrwawszy mi jedną walizkę zaczął iść na samolot. - Gdzie siedzisz?
-69! - krzyknęłam śmiejąc się.
-Ja 68. Czyżby Bóg mnie polubił. - uśmiechnął się szerzej.
-No jak widać. - weszliśmy na pokład i usiedliśmy na nasze miejsca.
--------------------
Rozdział jest jaki jest... serio nie wiem co pisać, ale staram się. :)
Jestem ciekawa waszych opinii...
Czy Izzy wróci do Dominic'a?
Czekam na szczere komentarze
Nienormalna, czyli dawna Alexis :*
-Wiesz jak bardzo Cię kocham?
-Nooo... - nadal nie rozumiałam.
-Izzy Green, czy zostaniesz moją żoną? - uklęknął przede mną i wyjął srebrny pierścionek.
-Co ty mówisz?! - krzyknęłam.
-Pytam, czy wyjdziesz za mnie? - powtórzył pytanie.
-Jesteś tego pewien?
-Jestem najpewniejszym człowiekiem na świecie. - uśmiechnął się do mnie. - To jak?
-Oczywiście! - rzuciłam mu się w ramiona.
-Tak?! - nie dowierzał.
-Jasne. - pocałowałam go namiętnie w usta. Pociągnął mnie z powrotem do sypialni. Położyłam się delikatnie na łóżku, a on zaczął całować mnie po szyi. Powoli zdjął mój sweterek.
-Stój. - zatrzymałam dłoń, gdy chciał zdjąć moją spódnice.
-Dlaczego? - spojrzał na mnie smutno.
-Ostatni raz robiliśmy to cztery miesiące temu. A teraz, dziecko jest większe i nie wiem jak na to zareaguje. - usiadłam zakładając z powrotem sweterek.
-Izzy, spokojnie. Nic nie będzie. Proszę. - pocałował mnie w szyje.
-Nie spokojnie! - krzyknęłam odpychając go.
-Izzy, co się dzieje? - spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.
-Sama nie wiem. - zaczęłam kręcić głową. - Boli mnie brzuch.
-Chcesz do szpitala? - spytał cicho.
-Nie nie. W mojej torebce są tabletki. Przynieś je. Szybko. - trzymałam się za brzuch, a łzy płynęły mi po policzkach. Dominic wybiegł do samochodu. Po chwili wrócił z wodą i tabletkami. - Dzięki.
-Połóż się wygodnie. Zaraz dam Ci coś do przebrania się. - zdjęłam spódnice ze sweterkiem. Dom dał mi dresy i jakąś dużą bluzkę.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się delikatnie.
-Idź spać. - pocałował mnie w czoło. - Dobranoc.
-Branoc. - zamknął delikatnie drzwi.
***
Przetarłam oczy i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Po mojej lewej spał Dominic, jego ciemne włosy zakrywały oczy. Nachyliłam się i lekko pocałowałam go w policzek.
-Dzień dobry kochanie. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Witaj słońce. - odwzajemnił mój uśmiech.
-Masz ochotę na śniadanie? - spytałam wychodząc z łóżka. Na podłodze stały torby i walizki. - Co to?
-Twoje ubrania. - powiedział siadając na rogu łóżka.
-Kiedy je wziąłeś?
-Wczoraj jak spałaś, pojechałem do domu po swoje rzeczy, a przy okazji zabrałem twoje.
-Mhm. - schyliłam się i wzięłam jakieś ubrania. -Idziemy dziś do szkoły?
-Niee chce mi się. - mruknął. -Możemy zaprosić paczkę na małą imprezkę.
-Ale bez alkoholu. - uśmiechnęłam się.
-Noo dooobraaa. - wszedł do łazienki, a ja przebrałam się w sypialni. Zeszłam do kuchni i zaczęłam szukać czegoś do jedzenia. Znalazłam chleb tostowy. Otworzyłam lodówkę. Wyjąwszy potrzebne rzeczy zauważyłam na blacie moje zdjęcie.
-Dominic!!!! - krzyknęłam, a chłopak po chwili stał obok mnie. - Co to ma być?!
-Zdjęcie? - stał w samym ręczniku, a jego ciało było mokre. - Ściągnęłaś mnie ty spod prysznica by spytać się co to jest?
-Nie idioto! Dlaczego moje zdjęcie jest na blacie w kuchni? I skąd ty je masz?! - machałam nożem do smarowania.
-Przestań. - zatrzymał moją dłoń. - Zrobiłem Ci któregoś razu. - uśmiechnął się nie pewnie.
-Zabije Cię rozumiesz?! - zaśmiałam się.
-Jasne jasne. - pokazał mi język i uciekł z powrotem pod prysznic. Zaczęłam robić śniadanie.
***
-Pyszne było. - powiedział Dom, gdy przełknął ostatni kęs tosta.
-Dziękuje. - zebrałam talerze i zaniosłam do zlewu. Ktoś zadzwonił do drzwi. - Otworzę! - krzyknęłam. Ruszyłam w kierunku wyjścia. Otworzyłam je, a w nich stała...
-Nina*! Jejku! Stara kupę lat! - rzuciłam się w jej objęcia.
-Omg! Izzy jesteś grubą! - zaśmiała się dziewczyna.
-Serio? No co ty nie wiedziałam! Wchodź! - zaprosiłam ją do środka.
-Jejku jak tu pięknie. - powiedziała z niemal otwartą buzią.
-Kochanie kto przyszedł? - do korytarza wszedł Dominic. - O cześć.
-Tak hej. - Nina lekko się zarumieniła.
-Dominic to moja przyjaciółka z Nowego Jorku, Nina to mój chłopak. - przedstawiłam sobie ich.
-Narzeczony. - poprawił mnie Dom.
-No dobra. Jesteś w ciąży, masz narzeczonego, co jeszcze? - Nin patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem.
-Emm no jestem Winx. - zaśmiałam się. - A tak w ogóle co ty tu robisz?
-Postanowiłam odwiedzić moją przyjaciółkę i tego szczęściarza. - uśmiechnęła się w stronę mojego chłopaka.
-Aha. A gdzie się zatrzymasz? - przeszliśmy do salonu.
-Z tym jest problem. - usiadła na kanapie.
-Przyniosę coś do picia. - zaproponował Dom, a po chwili wrócił z trzema szklankami zimnego napoju.
-Wspomniałaś, że masz problem z noclegiem. Co powiesz na przenocowanie u nas? - spytał mój narzeczony.
-Nie no. Chyba żartujesz. - dziewczyna patrzyła to na mnie to na Dominic'a.
-Mówię całkiem serio.
-Będę wam tylko przeszkadzać.
-No co ty! Nina! Przecież ja u Ciebie mieszkałam tyle czasu... więc dlaczego ty miałabyś nam przeszkadzać. - odezwałam się.
-Ale... - zaczęła, ale Dom jej przerwał.
-Nie ma żadnego, ale! - objął mnie ramieniem.
-Na pewno nie będę przeszkadzać? - spytała cicho.
-Na stoo pro. - uśmiechnęłam się do niej. - A gdzie twoje bagaże? I skąd wiedziałaś, że tu będę?
-Byłam u twojej babci. Dawała mi wskazówki, a torbę zostawiłam u niej. - rozłożyła się lekko na kanapie.
-No to może ja pojadę po torbę, a wy tu poplotkujcie. - pocałował mnie w policzek i delikatnie pogłaskał brzuszek. - Cześć Nina. - pomachał jej.
-Narka. - gdy Dom wyszedł Nin usiadła przesiadła się obok mnie. - Opowiadaj jaki on jest?
-Dominic? - spojrzałam na nią - Jest idealny.
-Zauważyłam. - uśmiechnęła się pod nosem./ Coś ona kręci... Czyżby podobał jej się Dominic?!/
-Chodź pokaże Ci twój pokój. - weszliśmy na górę. - Wchodź.
-Omg! - krzyknęła na widok pokoju. - Zostaje tu wieczność.
-Heh. - zaśmiałam się cicho. - Może jesteś głodna?
-Szczerze to tak. Od kąd przyleciałam nie miałam niczego w ustach. - odwróciła się do mnie z lekkim grymasem na twarzy.
-Chodź zrobię coś. - ponownie zeszliśmy z powrotem do salonu. - Usiądź. Zaraz przyjdę.
***
Siedziałam pomiędzy moimi przyjaciółmi i się śmiałam. Popijałam wino, a oni piwo. Niektórzy z nich ledwo siedzieli.
-Izzy. - odezwał się Eric.
-Hym? - odwróciłam się do niego.
-Twoja przyjaciółka i twój chłopak zniknęli. - powiedział cicho.
-CO?! - krzyknęłam rozlewając wino na bluzkę. - O rzesz w mordę!
-Idź się przebierz. - poleciła mi Hope.
-Najpierw muszę coś looknąć. - wstałam i ruszyłam schodami do góry. Zajrzałam do mojej sypialni, nikogo nie ma. Szybko przebrałam się w zwiewną czarną sukienkę. Przeszłam do sypialni maluszka. Ich też tam nie było. Ostatni pokój to pokój gościnny. Podeszłam bliżej i z rozmachem otworzyłam drzwi. Na łóżku siedział Dominic, a na jego kolanach Nina. Całowali się. Po policzkach zaczęły płynąć łzy. Zwróciłam się i pobiegłam do sypialni... wyciągnęłam walizkę z ubraniami. Dobrze, że się nie rozpakowałam. Wyszłam z sypialni i zepchałam torbę z schodów. Chciałam już schodzić, gdy czyjaś dłoń mnie zatrzymała.
-Izzy... - usłyszałam jego głos.
-Puść. - rozkazałam. Nie zrobił tego. - Powiedziałam puść! - krzyknęłam. Za jego plecami zauważyłam Ninę. Opartą o framugę. Szeroko się uśmiechała. - Czego się suko szczerzysz?
-Do mnie to było? - syknęła.
-Nie wiesz do tej obok. - uścisk Dominic'a się rozluźnił, więc wyrwałam się i zeszłam na dół. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy stoją u podnóży schodów. Mina Hope wiele ukazywała. Była pełna troski, ale i też zła.
-Izzy, powiedz, że mogę jej przywalić. - powiedziała cicho.
-Nie Hope zostaw. Gówna się nie rusza... - wzięłam walizkę i ruszyłam do drzwi. Oparłam się o drzwi przyglądając się Ninie. Stała i się uśmiechała. Jak ona mogła?! Moja najlepsza przyjaciółka! Nagle stało się coś w co nigdy bym nie uwierzyła. Ellen podeszła do Niny i uderzyła ją krzycząc przy tym.
-Niespodzianka suko! - zdziwiło mnie to bardzo, bo nigdy bym nie podejrzewała El, że kogoś uderzy. Nin wypluła krew z ust i skoczyła na Ellen. Ta jednak zrobiła unik, a blondynka upadła z hukiem na podłogę. Uklękłam obok.
-Jesteś suką, bezinteresowną suką, która nie potrafi zrozumieć, że ktoś ma lepsze życie. - wyszeptałam w jej twarz. - Sebastian, jesteś trzeźwy? - spytałam, gdy wstałam.
-Taa. - odpowiedział.
-Zawieź mnie do babci. - poprosiłam.
-Jasne mała. - objął mnie ramieniem, a drugą ręką złapał za walizkę.
-Izzy... - usłyszałam Dominic'a.
-Dla Ciebie nie ma już Izzy. - powiedziałam cicho.
***
Leżałam i płakałam. /Dlaczego to zrobił?! Dlaczego mnie zdradził?! Przecież było tak dobrze! No właśnie było.../ Spojrzałam na telefon. 25 wiadomości i 50 nieodebranych połączeń. Wszystko od Dominic'a. Usiadłam na łóżku opierając głowę o ścianę. /Nie mogę tu dużej zostać. Nie mogę... muszę wyjechać jak najdalej stąd./ Niespodziewanie wstałam i zbiegłam po schodach do salonu.
-Tato... - zaczęłam. - Dom w Nowym Jorku stoi pusty?
-Tak. A co?
-Muszę wyjechać. - oznajmiłam szybko.
-Na ile? - wyprostował się.
-Nie wiem. Muszę wszystko przemyśleć. - usiadłam obok niego.
-Dobrze kochanie. - pocałował mnie w czoło. - Zaraz kupimy Ci bilet i zawiozę Cię na lotnisko.
-Dziękuje. - przytuliłam go mocno. - Pójdę się spakować.
***
Za chwilę mam wejść do samolotu... za chwilę mnie tu już nie będzie... za chwilę wspomnienia zostaną tu na zawsze... za chwilę będę wolna jak ptak.
Czekałam na samolot i przyglądałam się każdej osobie, która mnie mijała. Nie chciałam by ktoś mnie zobaczył na lotnisku. Nie chciałam się z nikim żegnać. Chciałam odlecieć bez pożegnania.
-Osoby lecące samolotem 104 do Nowego Jorku proszone na pokład. - powiedziała babka przez megafon. Podniosłam się ociężale z krzesła. Zabrałam dwie torby i ruszyłam w stronę samolotu. Niespodziewanie ktoś na mnie wpadł.
-Przepraszam Cię bardzo. - spojrzał na mnie swoimi wielkimi oczami. - Śpieszyłem się i nie zauważyłem Cię.
-Nic się nie stało. - uśmiechnęłam się do niego łagodnie.
-Gdzie lecisz? - spytał - Patrick**.
-Nowy Jork 104. - ruszyłam wolno. - Izzy.
-Oo ja też. - ucieszył się. - Chodź pomogę Ci. - wyrwawszy mi jedną walizkę zaczął iść na samolot. - Gdzie siedzisz?
-69! - krzyknęłam śmiejąc się.
-Ja 68. Czyżby Bóg mnie polubił. - uśmiechnął się szerzej.
-No jak widać. - weszliśmy na pokład i usiedliśmy na nasze miejsca.
--------------------
Rozdział jest jaki jest... serio nie wiem co pisać, ale staram się. :)
Jestem ciekawa waszych opinii...
Czy Izzy wróci do Dominic'a?
Czekam na szczere komentarze
Nienormalna, czyli dawna Alexis :*
-----------------------------------------------------
*
Nina Bens - przyjaciółka Izzy... jej życie odwróciło się do góry nogami dlatego przyjechała do Izzy.
**
Patrick Geske - Chłopak kochający motocykle. Ma młodszą siostrę, którą pilnuje jak oczka w głowie.