sobota, 28 grudnia 2013

Rozdział 10."Kto by się spodziewał królowo "



~Izzy~
Stałam przed lusterkiem przyglądając się swojemu odbiciu. Jestem zbyt chuda, muszę lekko przytyć. Wszystko
było ok, tylko nie moje włosy.
-Przydałby się fryzjer. - mruknęłam, a chwilę potem zadzwonił mój telefon. Rzuciłam się w jego kierunku. Na wyświetlaczu pojawił się nie znany numer. - Tak?
-Izzy? - usłyszałam znajomy głos. Ojciec. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa. - Jesteś tam? Izzy...
-Czego chcesz?! - krzyknęłam.
-Muszę Cię przeprosić. Zmieniłem się, wróć do mnie, proszę. Izzy... - jak on śmiał dzwonić do mnie po tym wszystkim?  Poczułam jak zbiera się we mnie złość.
-Nie chce twoich przeprosin! Nie chcę Cie znać! - rozłączyłam się. Usiadłam na łóżku i zalałam się łzami. Dlaczego płaczę? Dlaczego jest taki mi źle? Dlaczego mam poczucie winny? Przecież to nie moja wina, że nie chcę go znać. A może jednak chcę. Może chcę by był ze mną tu teraz. Siedział i śmiał się wraz ze mną? NIE. Nie mogę na to pozwolić. Leżałam z zamkniętymi oczami, gdy naglę ktoś wszedł do mojego pokoju.
-A tu co się dzieje?! Dlaczegosz płaczesz? - nie otworzyłam nawet oczu bo wiedziałam, że to Ellen. - Wstawaj! Lecimy na zakupy, trzeba kupić sukienki.
-Nie mam humoru. Ojciec dzwonił. - powiedziałam.
-Aaa to pewnie on siedzi w salonie z twoją babcia.
-CO?! Pośpiesznie wstałam. Wytarłam brudne od tuszu policzki i zbiegłam na dół. W salonie nikogo nie było, a w kuchni siedziała babcia nucąc piosenkę Agnieszki Chylińskiej.
-Gdzie on jest? - spytałam
-Kogo masz na myśli? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
-Ojca. Dzwonił do mnie, a potem Ellen powiedziała, że jest na dole z tobą.
-Nie miałam innego wyjścia. Inaczej byś nie zeszła. - usprawiedliwiła się El, która schodziła właśnie po schodach.
-Wiesz dziecinko, przydadzą Ci się te zakupy, całymi dniami siedzisz w domu, albo w szkole, a czasami jesteś na zajęciach i to wszystko! Powinnaś się rozerwać... Chcesz to pożyczę Ci trochę pieniędzy oddasz jak tylko będziesz miała. - wtrąciła Susan.
-Ale babciu z kim ty zostaniesz?
-Nie martw się o mnie, pojadę do Denis'a, zagramy sobie partyjkę szachów. - uśmiechnęła się.
-No to okej. Zaraz wracam. - wbiegłam na górę i po chwili byłam już z powrotem. Babcia wyjęła ze skrytki pieniądze. - Nie chcę twoich pieniędzy, mam swoje.
-Ależ Izzy, nie ma, że nie chcesz. Masz brać, a nie mi tu gadasz, że nie chcesz! Raz dwa! - wepchała mi je do dłoni i odeszła.
-Eh uparta jak osioł. - pokręciłam głową.
-Słyszałam to! - zawołała babunia z salonu.

***

-Ellen ile jeszcze chcesz odwiedzić sklepów? - byłyśmy już ponad w 15 sklepach, ale El nie mogła się zdecydować.
-Jeszcze kilka. A ty dlaczego nic nie wybierasz? - uśmiechnęła się szeroko.
-No bo nie wiem co by do mnie pasowało. Widziałam kilka, ale są za krótkie, a wyobrażałam sobie siebie w długiej sukni. Niczym księżniczka.
-Powiadasz długie? Na rogu jest sklep z takimi sukienkami. Chodźmy! - pociągnęła mnie za rękę. - Izzy! Tą! Tą! Musisz ją przymierzyć! - krzyczała na widok sukni na wystawie.
-Okeeej. - weszłam do środka. - Dzień dobry. Mogła bym przymierzyć sukienkę z wystawy?
-Oczywiście, już ją daje. - sprzedawczyni poszła i po chwili przyszła z czerwoną sukienką.
-Dziękuje. - wzięłam ją. Ruszyłam w stronę przymierzalni. /Gdzie jest Ellen? Zniknęła mi gdzieś. Pewnie znalazła coś dla siebie./  Włożyłam ją. Była idealna. Jej barwa idealnie pasowała do moich czarnych włosów. Wyszłam z pomieszczenia i przeszukałam wzrokiem sklep w poszukiwaniu Ellen.
-Wyglądasz pięknie. - usłyszałam za sobą męski głos. Owen.
-Co ty tu robisz? - odwróciłam się do niego.
-Aaa przyszedłem z Megan. O właśnie wyszła z przymierzalni. O o - przekręciłam głowę o 180° i się załamałam.
-Jak? Co? - wyszeptałam. Megan stała w takiej samej sukience, ale na niej wygląda ona o wiele lepiej. Jej blond włosy kontrastowały się z czerwoną barwą sukni. Wyglądało to jakby były dla siebie idealne.
-Nie możesz jej kupić, ja byłam pierwsza. - zabroniła mi.
-Nawet nie chcę. Ty lepiej w niej wyglądasz, twój świński ryjek pasuje do tej czerwieni. - pokazałam jej fuck you i odeszłam  z uśmiechem na twarzy. Nie mogłam jej powiedzieć prawdy, co by o mnie pomyślała? Wole być zła kurwą niż miłą dziewczynką. Zdjęłam sukienkę potem przebrałam się w swoje ubranie.
-O tu jesteś! - zawołałam do Ellen, która chodziła w przedziale z butami.
-I jak sukienka? - spytała.
-Była spoko, ale Megan kupiła identyczną.
-Wiesz, widziałam jeszcze taką fajną miętową. Chodź przymierzysz. - pobiegłyśmy w jej kierunku.

***

-Mówię Ci babciu, nigdy nie byłam, w tylu sklepach w ciągu jednego dnia!  Ellen wszędzie chciała zajść, wszędzie. - opowiadałam babci o dzisiejszych zakupach. Było już późno, ale nie chciało nam się spać więc usiadłyśmy z lodami przed telewizorem  i oglądałyśmy "Tylko mnie kochaj" czasami przerywając rozmową.
-Wiesz Izzy, twoja mama była taka sama, zawszę marudziła na temat chodzenia. Mogłaby siedzieć i siedzieć. Była leniem. - zaśmiała się cicho.
-Heeej babuńciu! Ja nie jestem leniem. Przecież tańczę. - włożyłam do ust łyżkę z lodami.
-No tak, tak, tak. Ale jeśli chodzi o zakupy, czy spacer od razu odmawiasz. - spojrzałam na babcie spod byka. - No dobra nie jesteś leniem.
-No i jest git!
-Mam jeszcze jedną sprawę. - nagle mina Susan zrobiła się poważna.
-Coś nie tak?
-Wiesz Izzy, powinnaś pogadać tak normalnie z ojcem. Nie mówię, że od razu masz mu wybaczyć, tylko dobrze by było gdybyś z nim pogadała.
-Co?! - nie mogłam uwierzyć. Babcia chyba straciła mózg.
-Pewnie myślisz, że straciłam mózg, ale tak nie jest. Każdy zasługuje na drugą szanse. Nawet tacy ludzie jak Derek.
-Nie, on nie zasługuje. Zbyt bardzo mnie zranił. - wstałam z sofy. - Idę spać. Dobranoc.

***

(Tydzień później.)

/To już dziś. Głupi bal. Nie cieszę się zbytnio. Głupie tańczenie, picie po kryjomu mocniejszego picia, lizanie się po kątach i nawet więcej./ Stałam w pokoju czekając aż babcia upnie mi włosy. Temat o tacie nie został poruszony ani razu.
-Noi gotowe. Jeszcze tylko ubierzesz sukienkę to Cię pomaluje. - wstałam i przyjrzałam się w lusterku. Wyglądałam bosko! Włosy miałam ślicznie uczesane. Babcia spisała się na medal.
-Kocham Cię babciu. - przytuliłam ją mocno.
-Dobra, dobra. Dość tych przytulanek, ubieraj się. Masz pół godziny do przyjścia Dominic'a. A muszę jeszcze zrobić Ci makijaż.
-Oki doki. - szybko się przebrałam i usiadłam z powrotem na miejsce. Po skończonym dziele nie mogłam uwierzyć, że to ja. Babcia idealnie dobrała kolory. O mało co się nie popłakałam ze szczęścia.
-Wyglądasz pięknie, tylko czegoś mi tu brakuje. Zaraz wracam. - wybiegła i po chwili wróciła z małym pudełeczkiem. -Twoja prababcia to nosiła, potem ja, a kilka lat temu twoja mama miała to na sobie, gdy szła na bal. Teraz kolej na ciebie. - założyła mi piękny srebrnym naszyjnik.
-Na prawdę? Jejku! - usłyszałam pukanie do drzwi. - Idź otwórz ja zaraz zejdę.

~Dominic~
/Nie mogłem się doczekać, aż w końcu ją zobaczę! Tą jedyną. Moją księżniczkę. Moją miłość. Dla niej nawet się zabije./ Stałem pod drzwiami Izzy. Zapukać, czy wejść normalnie? Wybrałem te pierwsze. Cicho zapukałem, a po chwili w drzwiach stała babcia Izzy.
-Wejdź. Iz zaraz powinna zejść. - oznajmiła.
-Dziękuje za info. - usiadłem w salonie rozglądając się dookoła.-O idzie. - nadchodzi moja piękność. Wygląda zjawiskowo! Moja królowa. Moja księżniczka.
-Zamknij buźkę skarbie bo Ci mucha wleci. - powiedziała i uśmiechnęła się szeroko.
-Ślicznie wyglądasz. - pocałowałem ją w policzek. - To dla ciebie. - podałem jej kotylion.
-Założysz? - wsunąłem na dłoń.
-Proszę płaszcz. - pomogłem jej włożyć. - Chodźmy limuzyna czeka.

***

~Izzy~

Siedziałam między Ellen, a Dominic'iem i odpoczywałam. Okazało się, że Dominic też nie źle tańczy. Wirowaliśmy na scenie jak szaleni. Matty i Ellen dotrzymywali nam towarzystwa.
Nagle obok nas zatrzymała się Megan z uśmiechem.
-Cześć Dominic. - zapiszczała. - Miałbyś ochotę zatańczyć?
-Jaja sobie robisz dziewczynko. - odpowiedział.
-Nie Dom idź bo się nie odczepi. - usłyszałam swój głos. /Co ja do cholery jasnej wyprawiam? Oddaje moje kochanie w szpony tej suki./
-Jesteś pewna? - spytał z niedowierzającą miną.
-Tak. Nie. Eh idź. - wstał, a ja zwróciła się do Meg. - Tylko jeśli zobaczę, że się do niego kleisz, albo przytulasz to Cię zniszczę, kumasz?
-Może. - posłała mi sztuczny uśmiech i za chwilę już wirowała z Dominic' iem na parkiecie.
-Cześć piękna. - na moim ramieniu znalazła się dłoń Owen'a. - Zatańczysz?
-Cześć Owen. - dlaczego miałabym nie zatańczyć z nim? Dominic tańczy z Megan, a ja mogę z Black'iem. - Czemuż nie. Chodź. - ruszyliśmy na środek. Objął mnie jedną ręką w pasie a drugą złapał moją.
-Nie sądziłem, że pozwolisz dla Dominc'a zatańczyć z Meg. Przecież ona tylko czeka by być sam na sam z nim i wtedy... - gadał Owen.
-Zamknij się Black. Dom nie jest taki. A jak ona spróbuje go dotknąć to straci kilka zębów i nos wgniotę jej do środka.
-Jesteś taka mała, ale groźna. - zaśmiał się cicho.
-Jak się bawicie? - z głośników usłyszeliśmy głos Matty'ego. Zatrzymaliśmy się. - Czas na ogłoszenie wyników na królową i króla balu. Jesteście gotowi? Ellen kochanie masz wyniki? - na scenie pojawiła się szeroko uśmiechnięta El.
-No dobra. Ja mówię kto jest królem, a ty królową. - oznajmiła.  - Królem balu zostaje... - ktoś zagrał na perkusji oczekującą melodie. Spojrzałam w tamtym kierunku. Na krzesełku siedział Dominic z pałeczkami w dłoni. - Owen Black!
-Jak co roku. - wyszeptał Ow (skrót od Owen.) sam do siebie. Wszedł na scenę, El włożyła mu na głowę koronę i podała berło
-A królową.... - znów melodia. - Jak myślicie kto nią będzie?
-Na pewno ja! - krzyknął Dominic. Po sali przeszedł głośny śmiech.
-Nie Dom mylisz się. Naszą królową zostaje... Izzy Green! - /Że co? Ja? Hahah. Nie wierzę./ -No chodź... Izzy... - ruszyłam na scenę. Matthew włożył mi koronę podał bukiet kwiatów i małe berło.
-Zabije was. - wyszeptałam, gdy Ellen całowała mnie w policzek.
-Oj Izzy... teraz czeka Cię najgorsze musisz znów z nim zatańczyć.
-Eh... - westchnęłam. Po raz kolejny ruszyłam na środek. Leciała wolna piosenka. Przytuliłam się delikatnie do Owen'a.
-Kto by się spodziewał królowo. - powiedział blondyn w moje włosy.
-Maczałeś w tym palce? - spytałam groźnie.
-Ja? No co ty! Spytaj się Megan ona coś tam o tym gadała.
-Co?! - wywinęłam się z objęć Black'a i udałam się w stronę Meg, która znów tańczyła z Dom'em.
-Ty suko. - zaczęłam.
-Ja? - spytała
-Nie wiesz ja. Zostaw go. - Pads odsunął się o dwa kroki. - A teraz powiedz po co chciałaś by, została królową? - krzyczałam.
-Nie cieszysz się? - jej tonu głosu zmienił się.
-Nie.
-Dlaczego?
-Pomyślmy... Może dlatego że chciałaś zaciągnąć Dominic'a do łóżka?
-Owen! - krzyknęła. - Co tyś najlepszego narobił!
-Sory  Meg, ale ja jestem uczciwy. Nie chce by Iz była smutna. - uśmiechnął się szeroko blondyn. Megan odeszła ze łzami w oczach.
-Izzy ja przepraszam. Nie wiedziałem. - Dom patrzył mi się głęboko w oczy.
-Wiem Dominc. Chodźmy tańczyć.

***

Dominic odprowadził mnie pod same drzwi domu. Było zimno.
-Czas się pożegnać. - powiedziałam cicho.
-Niestety. - pocałował mnie namiętnie. - Świetnie się bawiłem.
-Ja również.
-Trudno mi się z tobą rozstać. - przytulił mnie do siebie. - Zmarzłaś.
-Nie wcale. Jest upał 40° rozpływam się, wiesz? - zaśmiałam się cicho. - Dom, czy twoja mama będzie miała coś przeciwko jeśli zostaniesz u mnie na noc?
-Nie powinna. A co chcesz?
-Num, bo nie chcę się z tobą rozstawać. Chodź. - pociągnęłam go za rękę do środka. - Ciśśś babcia pewnie śpi.
-Ok ok. - pobiegliśmy na górę. Zamknęłam drzwi od pokoju. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dominic podszedł bliżej i zaczął mnie całować po szyi.
-Mrrr. - zamruczałam. - Masz ochotę zrobić coś szalonego?
-Co masz na myśli?
-Usiądź. - popchnęłam go w stronę łóżka. Ruszyłam w stronę łazienki, zdjęłam sukienkę i w samej bieliźnie wróciłam do chłopaka.
-Mmmm... wyglądasz o niebo lepiej bez sukienki. - powiedział Dominic, gdy tylko mnie zobaczył. Usiadłam mu na kolana. Pocałowałam go namiętnie, rozpinając jego koszule. - Na pewno chcesz tego?
-Pragnę. Już od dawna mam na Ciebie ochotę. - położył mnie na łóżko, a sam się pozbył swoich ubrań. Nachylił się i zaczął całować moje nagie ciało. - Zdejmiesz w końcu to ze mnie? - pokazałam palcem bieliznę.
-Już się za to biorę. -przez dotyk jego dłoni miałam lekkie dreszcze podniecenia. Ciągle się uśmiechałam pod nosem. Całował moje piersi, szyje, usta, oczy. Wszystko. Rozchylił lekko moje nogi i wszedł we mnie. Cicho syknęłam z bólu.
-Przestać? - spytał wystraszony.
-Nie. Rób tak dalej.
Po godzinie leżałam przytulona do niego i lekko sapałam.
-Kocham Cię Izzy. - pocałował mnie w czoło
-Ja cię też, kotku. - zasnęłam.





---------------------------------------------------------------------------------------

 Jejku jak mi się ciężko pisało :(
Nie mogę w to uwierzyć. :/ Nigdy nie pisze mi się tak ciężko.
Mam do was prośbę, jeśli macie facebook'a polubcie tą stonkę. 
Będę wam strasznie wdzięczna.
Alexis :>

Przepraszam za każdy błąd.

Ps. Dziękuje, za każdy komentarz jesteście kochani :*

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdzial 9. "No to teraz jedziemy w krzaki"



/Po tym wszystkim postanowiłam, że przeprowadzę się do Niny. Jej rodzice nie mieli nic przeciwko bym się do nich wprowadziła, wiedzieli jaką mam sytuację w domu. Gdy tylko spakowałam torby, zniosłam je na dół. Zajrzałam ostatni raz do sypialni mamy, łzy same pociekły mi po policzkach. Nagle na moim prawym ramieniu pojawiła się duża męska dłoń.
-Co ty wyprawiasz? - usłyszałam zachrypnięty głos ojca.
-Nie intere. - strzepnęłam dłoń i ruszyłam w stronę korytarza.
-Smarkulo, pytam co ty wyprawiasz?! - ruszył wolnym krokiem. - Odpowiesz normalnie, czy nie?
-Hmm, pomyślmy. NIE. - uśmiechnęłam się sztucznie. Założyłam kurtkę i buty, już sięgałam do klamki, gdy ojciec szarpnął mnie za włosy.
-Chyba mnie z kimś pomyliłaś koleżanko. - uderzył mnie w twarz, a po chwili poczułam ostry ból w okolicach żeber. Ten frajer kopnął mnie w brzuch! Osunęłam się po ścianie, czułam jak lepka maź dostaje się do ust.
-Jesteś nikim. - wysyczałam.
-Zamknij się! - po raz kolejny dostała w twarz. On chyba nie wie jak to jest być bitym. Obiecuje, że kiedyś tak mu przywalę aż łeb mu z szyi odpadnie. - Za godzinę ma być obiad. - ruszył do pokoju.
-Chyba śnisz. - wyszeptałam. Siedziałam tam chyba z półgodziny, ale musiałam się podnieść i uciec. Tak też zrobiłam, potem ruszyłam do Niny. Jej dom stał kilka domków dalej. Zapukałam.
-Izzy! Kochanie! Z tobą trzeba do szpitala! - krzyknęła na mój widok mama Nin.
-Nie, nie trzeba. - syknęłam z bólu. - Jednak trzeba. - zakręciło mi się w głowie. Upadłam./
-Izzy Green! - ze snu wyrwał mnie krzyk pani Hag. - Czekam na odpowiedź na moje pytanie. Odpowiesz?
-Hym. Nie proszę pani. - wymamrotałam przeciągając się - Powiedzmy, że pani zanudza. Ględzi i ględzi w kółko to samo! Zasypiam.
-Izzy co w ciebie wstąpiło? - spytała
-W mnie? Nic. Po prostu mówię co myślę. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Wiesz co? Idź ty lepiej spać bo dobijasz.
-Dziękuje. - położyłam się na ławce i zasnęłam.
-Izzy, kochanie. - ktoś dotykał mojego policzka, otworzyłam oko i ujrzałam Owen'a.
-Kochanie? Dobrze usłyszałam?
-Tak kochanie, dobrze usłyszałaś. - wyszeptał mi do ucha.
-Mniejsza o to. Co ty tu robisz? Przecież jest w klasie wyżej.
-Pani Hag poprosiła bym Cię obudził bo przespałaś lekcję i przerwę.
-Naprawdę? Omg!  - pośpiesznie wstałam, chwyciłam torbę i wybiegłam z klasy. Po chwili usłyszałam cichy śmiech Owen'a. - Idiota! - zauważyłam Ellen i Matty'ego przy mojej szafce.
-Ooo śpioszek... - uśmiechnął się od ucha do ucha Mattheow. - -Blondynek nie przeginaj! - udałam, że go uderzam, a on zrobił unik. - No co lub na kogo czekacie?
-Dominic'a. - powiedziała El. Zza rogu wyłoniła się czarna czupryna, ukryta pod full-cap'em.
-Witaj kochanie.- przywitał się, a ja w zamian pocałowałam go w policzek.
-Siemson stary. - chłopcy przybili piątki, a Ellen go przytuliła.
-Izzy. - usłyszałam Owen'a - Możemy pogadać?
-Tak, czemu nie. - chciałam ruszyć w kierunku chłopaka, ale Dom nie chciał puścić mojej dłoni. - Zaraz wrócę.
-Na pewno?
-Tak. - cmoknęłam go w nosek. -Tak więc słucham... - powiedziałam, gdy oddaliliśmy się o kilka kroków.
-Myślałem sobie, czy może poszła byś ze mną na kawę? - blondyn podrapał się po głowie.
-Owen posłuchaj. JA. MAM. CHŁOPAKA. TY. MASZ. DZIEWCZNE. MÓJ. CHŁOPAK. MNIE. KOCHA. A. JA. GO. Więc sorki, ale nie.
-Po pierwsze nie mam dziewczyny. Po drugie nie chce mu Ciebie odbić.
-Ale i tak nie. Zrozum ty jesteś pajacem, a ja niezła laską. Będę lecieć. Naraska.
-Taaa paaa.
Podbiegłam do przyjaciół i mocno przytuliłam Dominic'a.
-Czego chciał ten cymbał? - poczułam jak mój chłopak zaczyna robić się zdenerwowany.
-Spokojnie... - pogłaskałam go po plecach. - Chciał abym poszła z nim na kawę, ale...
-Zabiję gnoja. - warknął.
-Ale mu odmówiłam. -dokończyłam.- Dom! Ogarnij się! Mam dość twojej zazdrości. Kocham tylko Ciebie, zrozum to.
-Przepraszam. - powiedział szeptem. Usłyszałam jak Matty od kaszluje, a po chwili Dominic dodał. - A tak mam coś dla Ciebie. - wyjął z kieszeni małe pudełeczko i podał mi je.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się na widok naszyjnika. - Ale z jakiej to okazji?
-Dziś są twoje urodziny, nie pamiętasz? - zdziwiła się Ellen.
-O kurdę! Na śmierć zapomniałam. - pacnęłam się dłonią w czoło. - Hmm, a skąd wy wiedzieliście? Nie przypominam sobie żebym wam o tym mówiła.
-Od twojej babci. - uśmiechnęła się blado El. /Co ona ukrywa? Muszę się dowiedzieć./
-Hej, Ellem nie powinnyśmy iść na WF? - pociągnęłam ją za rękaw w stronę sali gimnastycznej. Wysłałam buziaka dla Dominic'a i zaatakowałam Tantan pytaniami.
-Co Cię gryzie? Co moja babcia ma do tego? Kiedy z nią gadałaś?
-Hym? Spokojnie, po prostu chciałam wiedzieć kiedy moja przyjaciółka ma urodziny. - otworzyła drzwi do szatni.
-Mhmm....

***

Musiałam wracać sama. Ellen źle się poczuła na wf'ach, a chłopcy skończyli godzinę wcześniej. Więc czekał mnie długi spacer. Szłam rozmyślając o ojcu. Ciekawe co u niego słuchać. Naglę zatrąbił samochód. Podskoczyłam wystraszona.
-Hej maleńka! - zza okna wystawała głowa Owen'a. - Podwieźć Cię?
-Nie dzięki! - odpowiedziałam - Chociaż wiesz, czemuż nie. - otworzyłam drzwiczki od strony pasażera i wskoczyłam na miejsce.
-No to teraz jedziemy w krzaki. - zaśmiał się. /Miał słodki śmiech./
-Ej, nie żartuj. Znam karate. - również się zaśmiałam.
-Izzy, szczerze? Ja na prawdę nie chcę mu Ciebie odbić. Widzę jak na ciebie patrzy.
-Owen! Zamknij się! Nie chcę o tym gadać. - pogłośniłam radio i wsłuchałam się w piosenkę. Chwilę potem staliśmy już pod moim domem. - Dzięki za podwiezienie. - otworzyłam drzwiczki.
-Izzy, dasz swój numer?
-Eh... - westchnęłam - Daj długopis i kartkę. - podał mi wyjmując ze schowka. Zanotowałam mu numer podpisując się na dole. - Dobra narka.
-Dziękuje! A tak po za tym wszystkiego naj naj! - krzyknął jak już zamknęła drzwiczki i ruszyłam w stronę domu. Otworzyłam drzwi z mega siła. O mały włos ich nie wyważyłam. Rzuciłam torbę na półkę, a buty i kurtkę do szafy. Weszłam do pokoju. Na sofie siedziała trójka moich przyjaciół oraz babcia.
-Ee co ty się dzieje? - wyjąkałam.
-Taka mała niespodzianka. - uśmiechnęła się babcia. - Tak więc moja kochana wnusiu... Wszystkiego Najlepszego!
-Dziękuję! - z oczu popłynęły mi łzy radości.
-To ode mnie i Matt'a. - powiedziała El podając mi gigantycznego misia. /Jak wcześniej mogłam go nie dostrzec?/
-Ooo słodkieee. Mam tylko jedno  pytanie. Ile to, to ma metrów?
-Ok dwóch. - rozpromienił się Matty.
-Mhm.... Hym od dziś będziesz Jake!  - spojrzałam w stronę Dominic'a. Siedział z założonymi rękoma i unikał mojego wzroku. - Dom o co Ci znów chodzi?
-Mi?! O wszystko! Mam tego dość! Obiecuje, że go zabiję! - krzyknął.
-Ty masz dość? To chyba ja powinnam mieć dość Ciebie! Ciągle jesteś zazdrosny! Nie ufasz mi! - po policzkach leciały mi łzy. - Przepraszam Cię babciu, ale muszę iść do siebie. - wbiegłam wraz z Jake'm na gore, rzuciłam go na łóżko i padłam obok jak zdechlak. Obielam jego miękkie futerko. Leżałam tak ok. 15 minut. Ktoś zapukał do mych drzwi. Mocniej przytuliłam Jake'a. Drzwi się otworzyły.
-Iz przepraszam. Zachowałem się jak pajac. Nie chciałem by tak to wyszło. Po prostu jestem trochę, no dobra bardzo, zazdrosny. Widziałem jak wysiadasz z samochodu Owen'a wtedy coś we mnie pękło. Miałem ochotę wyjść i mu porządnie przywalić. - Dom położył się obok. Zaczął głaskać mnie delikatnie po plecach. - Ja na prawdę przepraszam.
-Wiesz, że zazdrość to najgorszy błąd w związku? - odwróciłam się by widzieć jego oczy.
-Wiem. Po prostu bardzo Cię kocham.
-Ja Cię też kocham. - odszukałam jego usta i mocno pocałowałam. Objęłam mnie ramieniem.
-Wiesz, za prawie trzy tygodnie, jest bal. Może miała byś ochotę ze mną pójść? - zaczął niepewnie. /O kurka bal! Zapomniałam! Muszę się wybrać na zakupy./
-Hym pomyślmy... - próbowałam udać zamyśloną,  ale się nie udało i wybuchłam śmiechem. - Dla mnie to zaszczyt iść z tobą na ten bal.
-Moja księżniczka. - znów mnie pocałował. Ktoś wszedł do pokoju.
-Hej zakochańce, czekamy. - był to Matty.
-Ok ok. Idziemy. - wstałam. Złapałam Dominic'a z dłoń i skierowałam się na dół. Na stole stał tort. - Zabije was.
-Nie zabijaj kochanie. - uśmiechnęła się babcia.
-Nie zabije jeśli nie zaśpiewacie mi "Sto lat". - usiadłam obok Ellen. - Nienawidzę tego.
-No dobrze, ale pokroisz tort. - Matty postawił obok mnie szklankę z gorącą wodą i nóż.
-Noo doobraaa. - zaczęłam kroić. - Mhmm czekoolaadowy. Podałam wielki kawałek Dom'owi.
-Co taki duży?! - krzyknął na jego widok.
-Masz go zjeść. Zrób to dla mnie. - uśmiechnęłam się szeroko.
-Eh. - wziął talerz i zaczął jeść. Podałam reszcie po kawałku, n koniec nakroiłam sobie. - Ej ej! Za mało. Więcej. - zawołał.
-Śnisz kochanie.

***

-Jak myślicie, co będzie dobrym pomysłem na ten głupi projekt? - minął tydzień od sprawy związanej z chłopakami, ale my nadal nie mieliśmy pomysłu.
-Co za babka... mój mózg wyparował. - jęczał Owen.
-Weź się zamknij i pomyśl trochę. - Dom miał już powyżej uszu tego gadania.
-Uważaj sobie na słowa ty bezsensowa parówko z płetwami. - Owen na prawdę nie wiedział co mówi. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
-Parówko?! Z płetwami?! Doigrałeś się, bekonie. - Dominic rzucił się na Black'a przewracając przy tym Jake'a.
-Hej! Ogarnijcie się, musimy do jutra zrobić ten walony projekt, a jak na razie nic nie mamy! - krzyczałam na nich dławiąc się śmiechem.
-Ale, ale on mnie nazwał parówką! Na dodatek z płetwami! - Dom zachowywał się niczym dziecko.
-A ty nazwałeś go bekonem! Więc jest kwita. - usiadłam pomiędzy nimi by bójka znów się nie odbyła.
-Eh.. okej. Sory bekonie bez mózgu. - uderzyłam Pads'a w tył głowy. - Za co to?
-Za miłość do mnie... - niespodziewanie czułam jego usta na moich.
-Hola Hola gołąbeczki! Ja tu jestem i nie życzę sobie żadnych miłosnych scenek. - odezwał się Owen.
-A tak zapomniałem, że tu jesteś bekonie. - po raz kolejny przywaliłam mojemu chłopakowi w łeb. - Auć!
-I dobrze Ci tak parówko! - tym razem uderzyłam Owen'a. - Ej!
-Zamknąć się! Sprawdzę, czy na necie coś jest. - wstałam z podłogi i ruszyłam w stronę kompa. Wpisałam w Google "projekt W walce o dziewczynę". Wyskoczyło kilka zagadnień. -Mam!
-Ciśś... Chyba nasz bekon zasnął. - odwróciłam się. A jak. Owen leżał oparty o Jake'a i cichutko pochrapywał . Dziwne, nie dawno jeszcze ze mną gadał, a już śpi.
-Szybki jest. Chodź poszukamy czegoś. - Dom podszedł do biurka, ale nie usiadł na krzesło obok. - Co jest?
-Wstań. - Zrobiłam co kazał. On usiadł na moim miejscu i poklepał swoje kolana. - Siadaj.
-Oki doki. - usiadłam.

***

-Oween... - od 30 minut próbujemy go obudzić, ale nic z tego.
-Ty głupi bekonie! - krzyknął Dominic, a po chwili Owen już siedział.
-Co? Co tu się dzieje? Gdzie ja jestem? - powiedział przecierając oczy.
-Zasnąłeś, gdy robiliśmy projekt, ale spoko sami go skończyliśmy. - wytłumaczyłam mu.
-Aaa, dobra to ja będę się zbierał. - ruszył w kierunku drzwi.
-Stój! - zawołałam za nim.
-Co?
-Myślisz, że pozwolę Ci jechać w takim stanie? - przytaknął. - To się grubo mylisz. Poproszę babci by Cię odwiozła, a samochód odbierzesz przy okazji.



------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka ludziska!
To znowu ja!
Wiecie, zawiodłam się na was. :(
Jedyna Natola komentuje, a widzę, że nie tylko ona wchodzi na tego bloga.
Bardzo Ci dziękuje Natalio, że jesteś tu ze mną i czytasz moje wypociny.
Wręcz ubóstwiam Cię!
Proszę Cię jeśli czytasz to  skomentuj! Zajmie Ci to tylko chwilkę. Myślisz, że to nie potrzebne, ale dla mnie to znaczy wiele. Będę wiedziała, że mam dla kogo pisać.
Alexis. :)

     
                               CZYTASZ = KOMENTUJESZ.

                          Jeśli będzie 5 komentarzy wstawię kolejny rozdział przed świętami.

Kilka pytań:   
                           
Czy między Owen'em, a Izzy coś będzie?

Czy chłopcy w końcu się pogodzą?

Czy Dominic przestanie w końcu być zazdrosny?

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 8. "Hańba wam głupie pingwiny!"



/Po śmierci mamy z tatą było coraz gorzej. Wydzierał sie, bił nawet któregoś dnia zmusił mnie do czegoś ohydnego. Siedziałam w tedy w pokoju i czytałam "Oskara i panią Róże", gdy Derek wszedł do pomieszczenia. Musiał być na chaju bo nie kontaktował. Wystraszyłam się.
-Izzy, musisz coś zrobić. - zaczął spokojnie.
-Co chcesz?
-Musisz zrobić to co zadowoli tatusia. - uśmiechnął się szeroko. Podszedł do łóżka, usiadł obok i mnie objął.
-Zostaw mnie! - wtedy on zaczął mnie całować. To było ohydne. Własny ojciec dobierający się do córki. - Puszczaj!!
-Zamknij się i rób co mówię. -złapał za guziki od mojej koszuli i zaczął rozpinać. - Grzeczna dziewczynka.  - całował mnie po piersiach. Płakałam, łzy ciekły mi po policzkach. Bałam się. Zdjął mi spodnie i bieliznę, leżałam naga. Ojciec dotykał mnie wszędzie, śmiejąc się przy tym cicho. Potem już próbowałam nie myśleć o tym co się dzieje. Wszedł we mnie. Nie bolało, bo to nie był mój pierwszy raz. Ale łzy dalej płynęły po policzkach. Derek zostawił mnie samą na łóżku i wyszedł szepcząc.
-Byłaś nie zła, ale mogłaś być lepsza./
  Po głowie przeszedł mnie ostry ból. Podniosłam się lekko, przetarłam oczy i rozglądnęłam się. /Gdzie ja jestem?/ Pokój był przestronny i kolorowy. Spojrzałam na zegarek stojący na półce. 12.42! Już południe. Wyjęłam nogi z kołdry, ruszyłam do drzwi. Po drodze minęłam lusterko. Bałam się w nie spojrzeć, bałam się swojego odbicia. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stała Ellen.
-No w końcu! - krzyknęła
-Ciśśś. Nie krzycz. Proszę. - zatkałam dłońmi uszy.
-A tak, przepraszam. Trzymaj tabletkę i wodę. - podała mi szklankę, wypiłam jednym susłem. Dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo chciało mi się pić.
-Dzięki. - usiadłam na łóżku - Niezły pokój.
-Dziękuje, ale to mój. - uśmiechnęła się krzywo.
-Wiec czyj?
-Mojej siostrzyczki, która niedługo będzie. - dopiero teraz zauważyłam małe ubranka na półce.
-O dobra, ale dlaczego stoi tu łóżko, a nie łóżeczko? - zdziwiłam się.
-Bo jeszcze nie kupili, a te łóżko należy do mojej babci która zmarła kilka lat temu. - spojrzała na mnie i wybuchła śmiechem. - Żartuje! To moje stare łóżko.
-Eee, ale co ja tu robię?
-No tak, wczoraj była nie zła impreza. Zachowywałaś się jak Miley Cyrus w piosence "We can't stop", pamiętasz jak tańczyłaś na stole? Dzikie całusy z Dominic'iem? Chciałaś obić mordę Megan? - Ellen wymieniała i przyglądała mi się.
-Hmm mordę to ja chciałam jej obić już dawno. Ale reszty nie pamiętam. Nic, a nic. Skoro mówisz, że zachowywałam się jak Miley to musiałam tańczyć w erotyczny sposób i całować się z jakąś dziewczyną. Tylko mi nie mów, że to była Megan!
-Nie to nie była Meg, tylko ja. - wybuchłyśmy śmiechem.
-Dobra muszę się zbierać. Idziesz ze mną?
-Ołkeeej.

***

Postanowiłyśmy pójść na spacer. Babcia, gdy zobaczyła moją zmarnowaną minę pokręciła tylko głową i wróciła do szycia.
-Nie martw się. Nikt nie będzie o tym pamiętać, byli nieźle wkręceni. - pogłaskała mnie po ramieniu Ellen.
-Nie chodzi mi o imprezę tylko o babcie. Martwię się o nią, chyba  sprzyjam jej zbyt dużo problemów. - mruknęłam.
-Iz nie myśl tak. Gdyby coś twojej babci przeszkadzałoby to by Ci powiedziała. - Ellen pocieszała mnie. Skręciłyśmy  w stronę domu Matt'a. Zapukała, ale nikt nie otworzył. El nacisnęła na klamkę i weszła.
-Eee Ellen co ty robisz? - wystraszyłam się.
-No wchodzę, nie widzisz? - wbiegła po schodach i otworzyła z hukiem drzwi. - Wstawać!
-Hańba wam głupie pingwiny. - wymamrotał Matty przewracając się na drugi bok.
-Głupie? Pingwiny? - Ellen próbowała sobie przypomnieć skąd zna ten tekst.
-Pingwiny z Madagaskaru. - uśmiechnęłam się.
-O proszę, ktoś tu ogląda bajeczki. - pokazała mi język.
-Eee nieee. - Ellen złapała za koniec kołdry i zaczęła ją ściągać. - Mam pomysł! - wbiegłam do łazienki i nalałam do kubka, który stał obok, wody. Wróciwszy wylałam cała zawartość na śpiącego chłopaka. Wstał pośpiesznie rozglądając się dookoła.
-Cześć Izzy, witaj kochanie.
-No w końcu! Ile to można spać? - El usiadła obok niego i pocałowała go. Nagle naszło mnie dziwne poczucie winy. Bez słowa wybiegła, skierowałam się  w stronę domu. Wparowałam do pokoju. Nie wiem co mi odbiło, łzy leciały po policzkach. Od przyjazdu pierwszy raz płakałam.
-Izzy, kochanie wszystko ok? - zza drzwi dobiegł zmartwiony głos babci.
-Tak babciu jest dobrze. - odpowiedziałam wycierając łzy. Jednak Susan weszła i usiadła obok i objęła ramieniem.
-Oj Izzy. Nie płacz. Gdybyś mnie zawołała i się wyżaliła to by było Ci lżej na serduszku. - głaskała mnie po głowie, aż zasnęłam.

***


Gdy się obudziłam była 22.30, do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Zebrałam z biurka czyste ubrania i spakowałam je do torby. Zeszłam cicho po schodach. Odpięłam kluczyk od kluczy babci i wyszłam z domu, Było ciemno, pobiegłam aby się rozgrzać. Zatrzymałam się pod budynkiem, spojrzałam w górę, ciemno. Otworzywszy drzwi weszłam do środka. Zapaliłam światło. / Dobrze zrobiłam przychodząc tu? Eeee tam./ Poszłam się przebrać. Kiedy wróciłam, włączyłam muzykę. Leciała cicho, ale i tak dobrze ją słyszałam. Podczas tańczenia  chciałam zapomnieć o ojcu, pogrzebie, o tym wszystkim co było. Został mi tylko taniec . Taniec to nie tylko hobby, ale życie niektórych ludzi . Dzieki niemu staje się wolna, niezależna. Mogę się otworzyć i być w końcu sobą, sobą chodź przez kilka minut .
-Izzy? - usłyszałam głos Dominc'a. /Co on ty robi? Jak mnie znalazł?!/
-Dom? Co tu robisz?!
-Twoja babcia powiedziała, że Cię tu znajdę. Co z tobą? - najwyraźniej nie byłam mu obojętna. - Słyszałem, że dziwnie się zachowywałaś.
-Tak, wiem przepraszam. Po prostu coś we mnie pękło. - przytuliłam się do niego. Brakowało mi tego uścisku. Poczułam mocny zapach jego perfum. Zakręciło mi się w głowie, ale mimo to uśmiechnęłam się. - Tęskniłam.
-Ja za tobą też. - pocałował mnie w czoło. - Chodź musimy wracać.
-Dominic mam prośbę. - zatrzymałam się w pół kroku.
-Tak?
-Zostaniesz u mnie na noc?
-Jeśli twoja babcia nie będzie miała nic przeciwko. To dla ciebie wszystko. - objął mnie w pasie, a drugą ręką zabrał z krzesła torbę.
-Kocham Cię Dominc.
-Ja Cię też kocham Izzy...


~Kilka dni później.~

Siedziałam w kuchni czytając gazetę. Wszędzie były nagłówki typu: "Bieber w Pill", "Czekamy z niecierpliwością na Justin'a Bieber'a". Powoli mój mózg się przegrzewał. Do drzwi zadzwonił dzwonek. To pewnie Dominic..
-Proszę! - odłożyłam gazetę  i wstawiłam wodę.
-Hej kotecku. - wymruczał mi do ucha.
-Witaj. Chcesz herbaty, lub gorącej czekolady? - zaproponowałam.
-Czekolady, poproszę. Mamy jeszcze czas do przyjazdu Ellen. - El miała po nas przyjechać, ponieważ było zbyt dużo śniegu.

***


-Siemson maleńka! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Owen'a stojącego przy swoim samochodzie.
-Słuchaj no idioto, może i inne dziewczyny tak podrywasz, ale na mnie to nie działa. - podeszłam kilka kroków w jego stronę.
-Nie złość się piękna złość piękności szkodzi. - zrobił kilka kroków, aż dzieliły nas jakieś dwa centymetry. Pogłaskał mnie po policzku, a chwilę potem stał obok mnie Dominic.
-Albo ją zostawisz, albo... - zaczął.
-Albo co? Co mi zrobisz? - zaśmiał się szyderczo Owen.
-Złamię Ci szczękę, sukinsynie. - Dom rzucił sie na Black'a. Bójka się toczyła, a ja stałam jak słup. Nagle obok pojawiła się pani Hag*, nauczycielka chemii.
-Co tu się dzieje?! Owen, Dominc do dyrektora i to już! - krzyknęła. Chłopcy wolnym krokiem ruszyli za babką. Grupka przyjaciół Black'a przyglądała mi się uważnie, ale tylko jeden wzrok o mało co nie wypalił mi dziury w brzuchu. Była to Megan.
-Co się patrzysz puderniaku?! - warknęłam w jej stronę.
-O co Ci chodzi?! Weź leć do swojego chłoptasia, a mojego to zostaw w spokoju. - odwróciła się i ruszyła do szkoły.

~Megan~


/Co ona sobie myśli? Że co, może wszystkich owinąć sobie wokół dupy? To chyba śni... Dominic i tak będzie mój! Co on w niej widzi?! A tak dobrze mi szło... musiała się pokazać, akurat w tym czasie./
-Hej Megan. Co Ci? - szturchnęła mnie Nel.
-Auć uważaj sobie! - krzyknęłam.
-No dobra sory. Co Ci chodzi po głowie?
-Nelania**? Megan? Przeszkadzam wam?! - pani Hag patrzyła na nas srogim wzrokiem. - No dobrze, Megan podaj mi własności etanu.
-Etanu? Hmm - zająkałam się - Nie wiem.
-Proszę bardzo! Bania! - krzyknęła chemiczka. - Nel, a ty wiesz?
-Nie proszę pani. - Nel spuściła głowę.
-Kolejna bania! Za tydzień kartkówka! Mam was dość! Dlaczego wy nie słuchacie?! Megn, Nel, dziś zostajecie na każdej przerwie do końca lekcji! - zadzwonił dzwonek wszyscy wyszli zostałam tylko ja, Nelania i pani Hag. - Hmm, na początek wytrzecie dokładnie tablice, potem wytrzepiecie gąbki, a resztę powiem wam na kolejnych przerwach. Wracam z 10 minut.
-Suka. - mruknęłam.

~Izzy~


-Green? Pani dyrektor Cię prosi do siebie. - odwróciłam się i ujrzałam Daniel'a.
-Ok ok idę... przekaż Ellen, że u niej jestem. - ruszyłam w wyznaczonym mi kierunku. Zapukałam cicho i po cichym "proszę" weszłam do środka. - Chciała pani mnie widzieć? - zauważyłam, że Dominic i Owen również u niej są.
-Tak Izzy, usiądź. - wskazała miejsce obok Dom'a, usiadłam, a ten od razu złapał mnie za dłoń. Mimowolnie uśmiechnęłam się. - Poprosiłam was tutaj bo dostałam skargę na chłopaków...
-A co do tego mam ja? - przerwałam jej.
-Ty Izzy musisz mi pomóc. Nie chcę nic osądzać, ale tobą a Dominic'iem coś chyba zaiskrzyło.
-Mniej więcej, ale co to ma do tej całej sprawy? - nadal nie mogłam jej rozkumać.
-Gdybyś mi nie przerywała byś sie dowiedziała. - zesłościła się lekko.
-Przepraszam.
-No dobra.  Widzę, że między chłopakami jest walka o Ciebie, wiec stworzycie projekt na temat walki o dziewczynę. - przerwała na chwilę -  To była pierwsza sprawa. Druga. Pod koniec listopada planujemy bal zimowy  i to wy go zorganizujecie. Pomoże wam w tym przewodnicząca Ellen Tantan. To by było na tyle. Zmykajcie.
-Do widzenia, powiedzieliśmy równocześnie.
-Hej Owen! Przyjdź dziś do mnie o 17, ugadamy się co i jak. - zawołałam za blondynem.
-Okej, ale gdzie?
-Skrzyżowanie Can....
-Na przeciwko mnie. - przerwał mi Dominic. Podprowadził mnie pod sale od gegry dał szybkiego buziaka w czoło i pobiegł na wf.
-Przepraszam za spóźnienie, byłam u pani dyrektor.
-Dobrze Izzy usiądź na miejsce i nie przeszkadzaj. - powiedziała pani Tit***

***

- Ona jest dziwna. - gdy przyszłam do domu opowiedziałam wszystko babci. - Co ją obchodzi, czy jesteśmy razem, czy też nie?
-No tak Izzy, ale ona chciała tylko wam pomóc. Pani Dantel jest miła, ale czasem pada jej na mózg i gada głupoty.
-Ah.. Owen i Dom zaraz przyjdą by obgadać projekt, a ty co masz w planach?
-Pojadę do koleżanki. Poplotkujemy trochę jak za dawnych lat. - uśmiechnęła się babcia. - Ubiorę się i lecę. Powodzenia z chłopakami, tylko domu mi nie rozsadźcie.
-Postaram się ich dopilnować. - Susan ruszyła do wieszaka, założyła gruby płaszcz. - Zapnij się. - upomniałam ją.
-Dobrze. - pocałowała mnie w policzek, otworzyła drzwi i napotkała się na stojącego Black'a.
-Dzień dobry proszę pani. - przywitał się grzecznie.
-Witaj młodzięcze. - babunia posłała mi szeroki uśmiech i wyszła.




------------------------------------------------------------------------------------------ 



*Hag - (ang. Wiedźma)

**
Nelania Cross - Ma 17 lat, Kocha modę. Jest najlepszą przyjaciółką Megan. Jej ksywka to Nel.









***Tit - (ang. Cycek)

Witajcie moi kochani :)
Rozdział jest jaki jest.
Przepraszam za każdy błąd jaki pominęłam.
Kolejny  już nie długo.
Alexis :*




Czytasz = Komentujesz = Motywacja 

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Rozdział 7. "Uczepiłaś się Dom'a jak rzep psiego ogona"



/Podczas śniadania ojciec się do mnie nie odzywał. I nawet dobrze, nie miałam ochoty go słuchać. Podciągnęłam rękawy i zabrałam się za zmywanie. Przypomniało mi się, że nie powinnam tego robić. Chciałam już zakryć nadgarstek, ale ojciec zauważył.
-Co to? - zapytał spokojnie.
-Nic ważnego - odparłam speszona.
-Nic? Pokaż mi to! - chwycił mnie za rękę i przyjrzał się nadgarstkowi.
-Puszczaj! - wyrwałam dłoń - Nie twoja sprawa!
-Dziewczyno ty masz 15 lat! Co ty wyprawiasz?! - krzyczał
-Noi dobrze moje dłonie! Gówno Ci do tego co z nimi robię!  - potem wszystko potoczyło się naprawdę szybko. Ojciec podszedł i uderzył mnie po raz kolejny w twarz. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. ON zaś wyszedł do pokoju. A to wszystko przez głupi tatuaż./
Obudziwszy się przetarłam oczy i zerknęłam w stronę zegarka. 6.45. Nieźle jak na weekend. Dominic dalej spał. Powoli wyszłam spod kołdry, zbiegłam na dól. Zaliczywszy po drodze łazienkę ruszyłam do kuchni przygotować śniadanie. Zrobiłam gofry z bitą śmietaną. Postawiłam je w kuchni na stole i poszłam obudzić słodziaka. Gdy tylko weszłam chłopak otworzył oczy, uśmiechnął się szeroko.
-Ranny z Ciebie ptaszek. - wymruczał, po czym dał mi buziaka w policzek.
-Chodź śniadanie czeka - ruszyliśmy na dół. Zasiedliśmy do stołu - Chcesz gorącej czekolady?
-Już Ci mówiłem, że wolał bym Ciebie. - zażartował - Możesz zrobić.
-Oki doki. - wstałam i udałam się w stronę szafki. Zabrzęczała moja i Dominic'a komórka. Przeczytawszy zawartość sms'a krzyknęłam:
-Impreza!! - Dom zrobił to w tym samym czasie. Wybuchliśmy śmiechem. - Czekolada dla Ciebie.
-Dziękuje. - pocałował mnie w policzek. - Czy to co się stało wczoraj to był sen?
-Nie, to nie był sen. Jesteś mój, a ja jestem twoja. - usiadłam mu na kolanach i mocno się przytuliłam.
                                                                 ***  

 Stałam między grupką, które się rozciągały. Ucieszyła mnie wieść na temat imprezy. W końcu się wyszaleje!
-Izzy co dziś będziemy robić? - spytała Lola.
-Pokaże wam kilka kroków do tańca wolnego. Dobierzcie się w pary.
-Żartujesz prawda?  - dziewczyna wyglądała na wystraszoną. – Na pewno nie będę tańczyła tańca towarzyskiego.
-Mała ja też nie. Tańczę wszytko, ale nie wolne.
-Ufff to dobrze. - ulżyło jej.
- Hek dzieciaki, mam dla was niespodziankę. - krzyknęłam, a maluchy spojrzały w moi  kierunku. - Zaprosiłam do nas mojego kolegę z dzieciństwa.
-Kto to? - zadała pytanie ta sama blondyneczka co przed chwilką bała się, że będzie tańczyć wolnego.
-To Gabriel Tubss* - w drzwiach staną blondyn z bananem na twarzy, obok niego zauważyłam rudowłosą dziewczynę, pewnie Alexis**.
-Cześć mała. - przytulił mnie do siebie. - Alexis to Izzy, Izzy to Alexis.
-Hej. - podała mi dłoń, a ja odwzajemniłam gest.
-Gabriel dużo mi o tobie opowiadał przez telefon. - uśmiechnęłam się do niej.
-Czy to ta grupa, którą mamy czegoś nauczyć? - spytał Gabe.
-Tak, to moja grupka. Mniejsza niż w Nowym Jorku.  - posmutniałam.
-Byłaś w Nowym Jorku? - zdziwiła się Al.
-No tak mieszkałam tam 17 lat.
-Izzy jest najlepszą tancerką jaką znam. - stanął na środku sali i zaklaskał w dłonie. - Dzieci dacie z siebie wszystko na dzisiejszych zajęciach?
-Taaaak! - krzyknęli głośno.
-Dacie rade?
-Tak damy radę! - dzieci zaczęły się śmiać, ale po chwili ucichły.
-Al usiądź i popatrz sobie. - Gabriel pchną ją w kierunku ławki. - Pamiętasz ruchy, które stworzyliśmy na twoje 10 urodziny? Nauczmy ich tego. Łatwe i mało męczące.
-Oki doki.
                                                                ***

Siedząc pośród kupy ubrań szukałam czegoś idealnego na imprezę. Wysypałam cała zawartość szafy, babcia, gdy weszła do pokoju wybuchła głośnym śmiechem.
-Nastolatki i te ich problemy. Jadę na spotkanie z Radnymi. Ubierz się ciepło. Bo na dworze chłodno. - powiedziała.
-Tak, tak dobrze... - odpowiedziałam. Nagle oczom ukazały mi się stare czarne rurki. Do głowy wpadł mi pewien pomysł. Wybiegłam z pokoju o mały włos nie zderzyłam się z framugą. Dopadłam szufladę , otworzyłam i wyjęłam nożyczki. Zaczęłam obcinać nogawki. - Dobra robota. - powiedziałam do siebie, gdy skończyłam. Wbiegłam z powrotem na górę dobrałam do nich inne części garderoby. Po godzinie byłam już ubrana, pomalowana oraz uczesana. Chwile później usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam po schodach (w tych butach to był wyczyn) i otworzyłam. W progu ujrzałam uśmiechniętą Ellen.
-Musiałam pomylić domy. Przepraszam. - odwróciła się i ruszyła w stronę ulicy.
-Idiotko to ja. - zaśmiałam się.
-Na prawdę?
-Wiem, że wiesz.
-Ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem.
-A ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz. - pokazałam jej język i weszłam do domu.  Ellen poszła w moje ślady. Usiadła na krześle i podejrzliwie mi się przyglądała.
-Co? - zapytałam
-Nie nic. - uśmiechnęła się krzywo. - Idziemy?
-Ja wole przychodzić trochę później niż za wcześnie.
-No tak. - oparła się łokciami o stół i głośno westchnęła.
-Ellen! Co się dzieje? Coś z Matt'ym? Rodzicami?
-Eh... nie z Matt'em wszystko ok. Tylko rodzice powiedzieli mi, że nasza rodzina się powiększy! Jak to można mieć dziecko w wieku 37 lat?! No jak?!
-Uspokój się!!! Twoja mama jest młodą kobietą! Ja bym się cieszyła gdybym mogła mieć rodzeństwo. Zrozum to jest coś fajnego! Potem masz się komu wyżalić, gdy przyjaciele zawodzą.
-No tak, ale te pieluchy, ślinienie się. Fuuuu. - zajęczała
-Omg. Ellen ogarnij się. Dobra idziemy. - wstałam i ruszyłam do drzwi. El dalej siedziała przy stole. - Idziesz?
-Ah tak. Już.

                                                                    ***

 Stałam przy stoliku z żelkami i przyglądałam się grupce osób. Była tam ta blondyna Megan*** ciągle na mnie zerkała, a potem śmiała się z koleżankami.
-Mogę tam do niej podejść do niej i wybić te białe jedyneczki? - zadałam pytanie Ellen, która podeszła by zjeść kilka żelek.
-Nią się nie przejmuj. To debilka bez mózgu. Ty mi lepiej powiedz gdzie się podziali chłopcy.
-Sama nie wiem. Zgubiłam Dom'a gdzie w tłumie. - nagle na "scenę" wszedł Dominic z Matt'em i kilkoma chłopakami.
-Siemka, jak tam? - zaśmiał się Dom. - Zagramy kilka kawałków, a potem zabawimy się w coś fajnego. - Z głośników popłynęła głośna muzyka.
-No to znalazły się nasze zguby. - mruknęłam. Złapałam stojącą obok szklankę i wypiłam zawartość jednym łykiem.
-Izzy... - usłyszałam Ellen - Wszystko ok?
-Chyba tak, hmm w uszach mi szumi. - /Co ja wypiłam. Na pewno to nie była moja cola./ Zerknęłam na stół. Szklanka z moją cola stała pełna, a obok pusta.
-Wygląda na to, że nasza tancereczka wypiła swojego pierwszego drinka. - wyszeptała mi do ucha Megan.
-Spieprzaj suko. - przegięła
-Sama jak ta suka. Uczepiłaś się Dom'a jak rzep psiego ogona. - zachichotała
-Uważaj sobie na słowa, bo nie ręczę za siebie. - podeszłam bliżej. Górowałam nas nią o jakieś 10 centymetrów na tych szpilkach. - Takie dzieci jak ty powinny dawno spać.
-Japa kundlu! - chyba się zdenerwowała bo jej twarz się zrobiła lekko czerwona.
-Szkoda na ciebie czasu. - uśmiechnęłam się szeroko i odeszłam bujając biodrami.
 Przez całą noc tańczyłam z nieznajomymi osobami. Pamiętam, że całowałam się z Dom'em, tańczyłam z Ellen na stole i wygłupiałam się z Mattheow. Potem bawiliśmy się w zabawę, która para będzie się całować najdłużej. Wygraliśmy z Dom'em. W nagrodę dostaliśmy chwilę prywatności. A później urwał mi się film.

------------------------------------------------------------------------------------------
*


Gabriel Tubss - (przypomnienie) bohater mojego dawnego bloga :D

















 **




 Alexis Brooke - (przyp.) Bohaterka z mojego dawnego bloga :)











***
Megan Dante - szkolna diva kapitan cheerleaderek. Nienawidzi Izzy za to, że poderwała tak szybko Dominc'a o którego ona się starła od samego początku.

















Hejka ludziska! W końcu przepisałam!
Nie jest zadowalający, ale jest!
Co tu wam jeszcze napisać?
Macie pytania zadawajcie w zakładce" Pytanka:> "
Wasza Kochająca Alexis <3