~Dominic~
Biała pościel. Poduszka. Kołdra. Gdzie jestem? Przekręciłem się na prawy bok i ujrzałem blond włosy? Stop blond? Znowu zaliczyłem jakąś Blondi? Pff. Same blondyny na mnie lecą.
Wstałem i powoli zacząłem się ubierać. To była tylko zabawa, nic to tego pustaka nie czuje. Izzy - to do niej należy moje serce, to ona jest częścią mojego życia.
-Już idziesz? - usłyszałem za plecami.
-Taa. Nic tu po mnie. - założyłem full capa i wyszedłem.
***
-Dominic! - do pokoju wkroczyła moja młodsza siostrzyczka.
-Nie teraz. - mruknąłem. - Zajęty jestem. - właśnie pisałem jedną z moich piosenek. Nie długo będę miał koncert, więc trzeba wymyślić coś nowego.
-Izzy dzwoni. - powiedziała zamykając drzwi.
-CO?! - wybiegłem za nim, zbiegłem po schodach, a po chwili usłyszałem głośny śmiech.
-Ale ty jesteś głupi. - mała wycierała łzy. - Myślisz, że po tym co jej zrobiłeś ona do ciebie zadzwoni? To ty powinieneś spakować się i do niej pojechać! Rusz tym swoim mózgiem, skoro go tam masz! - krzyczała.
-Co ty możesz wiedzieć o tym? - powiedziałem bardziej do siebie.
-A wiesz? Na pewno wiem więcej od Ciebie! Bo jesteś zadufanym w sobie pajacem! - krzyknęła. Czy ja dobrze usłyszałem? Czy moja kochana młodsza siostrzyczka właśnie podniosła na mnie głos?
-Nie odzywaj się tak do mnie! - uniosłem głos. Mała skuliła się i ze łzami w oczach uciekła do pokoju.
-Glen! Glen przepraszam. - pobiegłem za nią, ale ona zamknęła przede mną drzwi. - Glen proszę.
-Wyjdź. - usłyszałem jej zapłakany głos.
-Glen! Przepraszam. - szeptałem.
-Wyjdź! - krzyknęła. Uderzyłem z pięści w lusterko wiszące obok drzwi.
-Kurwa! - krzycząc zacząłem kopać porozwalane szkło.
-Dominic. - poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.
-Mamo. - przytuliłem się do niej i rozpłakałem jak małe dziecko. - Nie chciałem.
-Wiem Dom, wiem. - głaskała mnie po plecach.
-Co mogę zrobić? - spytałem.
-Jak na razie idź i się połóż. Rano pogadamy. - popchnęła mnie w stronę drzwi.
-Mamo... - zatrzymałem się w progu.
-Tak synku? - spojrzała na mnie swoimi zmęczonymi oczami.
-Kocham Cię.
-Ja Cię też. - uśmiechnęła się blado.
Zamknąłem drzwi i rzuciłem się na łóżko. Spojrzałem na komodę, stało tam NASZE zdjęcie. Zamknąłem oczy bo łzy ponownie się w nich zebrały. Po chwili zasnąłem.
~Izzy~
Podniosłam się z ogromnym bólem głowy. Przetarłam oczy, ziewając. Wyjęłam powoli nogi spod białej kołdry. Podniosłam się powoli do pionu i ruszyłam wolnym krokiem do kuchni. Usiadłam delikatnie na krześle. Maluszki zaczęły się przekręcać. /Tak w liczbie mnogiej/ Złapałam za dzbanek i powoli nalewałam soku, gdy poczułam ostry ból na dole brzucha. Puściłam go, a on rozbił się na drobne kawałki. Sok ciekł po stole, a po moich nogach leciała ciepła ciecz. ODESZŁY MI WODY! Krzyknęłam do siebie w myśli. Powoli wstałam do blatu i zadzwoniłam po Patricka.
-Proszę przyjedź.
-Samochodem? - spytał zdziwiony.
-Nie kur*a koniem. - mruknęłam, a chwilę później jęknęłam.
-Rodzisz? - znów spytał głupkowato.
-Nie, wiesz? Siedzę na kiblu i sram. Jezu człowieku przyjedź proszę! - rzuciłam telefonem na blat.
Przy pomocy ściany doszłam do salonu. Usiadłam w fotelu. Chwilę później do domu wpadł wystraszony Patrick.
-Izzy? - próbował udawać opanowanego.
-W salonie. - jęknęłam. Zamknęłam oczy i słyszałam ciche słowa.
-Izzy? Izzy kur*a odezwij się! Izzy? - odpływałam.
***
-Izzy? Słyszysz mnie? - pyta jakiś cichy głos. Powoli otworzyłam oczy. Patrze w lewo lamka, w przód nogi, w prawo jakaś babka w kitlu. Stop. NOGI?! Gdzie mój brzuch?! Gdzie moje dzieci?! Czy je straciłam? Boże nie. Po policzkach zaczęły płynąć gorące łzy.
-Gdzie są moje dzieci? - spytałam cicho.
-Za chwilę je zobaczysz. - uśmiechnęła się pielęgniarka.
-To. To. To znaczy, że ich nie straciłam?
-Nie. Oboje są duzi i zdrowi. - pielęgniarka poprawiła mi poduszkę i chwile później wróciła. Po kilku minutach wróciła z dwoma maluszkami w inkubatorze, wraz z nią wszedł Patrick. Na mój widok uśmiechnął się szeroko i ucałował mnie w czoło.
-Gratulacje. - szepnął.
-Dzięki. - zaśmiałam się cicho. Po chwili trzymałam na rękach małą śliczną dziewczynkę.
-Adisa. - pocałowałam ją delikatnie w czółko.
-Jak? - spytała pielęgniarka
-Adisa. - powtórzyłam.
-Dlaczego Adisa? - spytał Patrick.
-Jej biologiczny ojciec chciał by dziewczynka tak się nazywała po jego praprababci. - uśmiechnęłam się sztucznie.
-No dobrze, a chłopczyk? - podała mi małego położna.
-Fidan. - powiedziałam cicho, a po chwili dodałam głośniej - Fidan Matheow.
-Dwa imiona? - spojrzała na mnie.
-Tak. - uśmiechnęłam się na wspomnienie.
-A nazwisko?
-Pads. - powiedziałam nie chętnie. - Adisa i Fidan Pads.
-Dobrze. Dzieci pobędą z tobą jeszcze jakiś czas, a później je zabiorę. - no i wyszła.
-Izzy, dlaczego nie ma tu ojca dziecka? - spytał cicho Pat.
-To zwykły frajer. Zdradził mnie z moją najlepsza przyjaciółką dzień po zaręczynach.
-A wie, że urodziłaś?
-Nie i się nie dowie. - mruknęłam.
-Dlaczego?
-Nie chce by moje słoneczka miały coś wspólnego z tym zdrajcą.
-Ok. Muszę lecieć. Wpadnę wieczorkiem. - pocałował mnie w policzek. - Trzymaj się. - ruszył do drzwi.
-Patrick. - zatrzymałam go w progu.
-Tak? - odwrócił się do mnie.
-Dziękuje. - uśmiechnęłam się.
-Nie ma za co, mała. - zamknął za sobą drzwi, a ja zostałam z moimi małymi maleństwami. Teraz dla nich żyje.
~Ellen~
Słońce. Woda. Piasek. Przyjaciele. Ognisko. To jest super początek wakacji.
Siedzieliśmy wszyscy wokół ogniska. Śmieliśmy się i piliśmy. Nie którzy piekli kiełbaski, a nie którzy pianki.
Leżałam oparta o kłatkę piersiową Matt'a. Który pił piwo. Usłyszałam wibracje telefonu. Wyjęłam szybko komórkę i odczytałam zawartość wiadomości.
"Od: Izzy<3
Już po wszystkim śliczne dwa bobaski. Proszę nie mów nic Dominic'owi, albo, że maluchy nie urodziły się żywe. Proszę, nie chce go widzieć. Kocham Cię Izzy. :* "
Dlaczego ona karze mi kłamać? Dlaczego ona chce ze mnie zrobić kłamczuchę? Ale czego się nie robi dla przyjaciółki?
-Ellen, wszystko ok? - spytał Matty.
-Nie. - mruknęłam i wymusiłam łzy.
-Co się dzieje? - spytał Dom.
-Izzy urodziła... - przerwałam. - Ale nie żywe. Zbyt wiele stresu...
----------------------------------------------------------------------
Adisa Pads - Córeczka Izzy i Dominic'a
Fidan Matheow Pads - Syn Izzy i Dominic'a. Brat Adisy
--------------------------------------
O nie! Czemu mu nie powiedziała?! Jakie słdkie bobaski ♥ Rozdział boski i czekam na następny. I weny życzę.
OdpowiedzUsuńClaudia xoxo
Weź dupku, bo cię kopnę! Powiedz dlaczego tak powiedziała xd
OdpowiedzUsuńJestem pozytywnie zaskoczona Twoim rozdziałem :3 Dlaczego?! Nie powiem! Normalna