piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 8. "Hańba wam głupie pingwiny!"



/Po śmierci mamy z tatą było coraz gorzej. Wydzierał sie, bił nawet któregoś dnia zmusił mnie do czegoś ohydnego. Siedziałam w tedy w pokoju i czytałam "Oskara i panią Róże", gdy Derek wszedł do pomieszczenia. Musiał być na chaju bo nie kontaktował. Wystraszyłam się.
-Izzy, musisz coś zrobić. - zaczął spokojnie.
-Co chcesz?
-Musisz zrobić to co zadowoli tatusia. - uśmiechnął się szeroko. Podszedł do łóżka, usiadł obok i mnie objął.
-Zostaw mnie! - wtedy on zaczął mnie całować. To było ohydne. Własny ojciec dobierający się do córki. - Puszczaj!!
-Zamknij się i rób co mówię. -złapał za guziki od mojej koszuli i zaczął rozpinać. - Grzeczna dziewczynka.  - całował mnie po piersiach. Płakałam, łzy ciekły mi po policzkach. Bałam się. Zdjął mi spodnie i bieliznę, leżałam naga. Ojciec dotykał mnie wszędzie, śmiejąc się przy tym cicho. Potem już próbowałam nie myśleć o tym co się dzieje. Wszedł we mnie. Nie bolało, bo to nie był mój pierwszy raz. Ale łzy dalej płynęły po policzkach. Derek zostawił mnie samą na łóżku i wyszedł szepcząc.
-Byłaś nie zła, ale mogłaś być lepsza./
  Po głowie przeszedł mnie ostry ból. Podniosłam się lekko, przetarłam oczy i rozglądnęłam się. /Gdzie ja jestem?/ Pokój był przestronny i kolorowy. Spojrzałam na zegarek stojący na półce. 12.42! Już południe. Wyjęłam nogi z kołdry, ruszyłam do drzwi. Po drodze minęłam lusterko. Bałam się w nie spojrzeć, bałam się swojego odbicia. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stała Ellen.
-No w końcu! - krzyknęła
-Ciśśś. Nie krzycz. Proszę. - zatkałam dłońmi uszy.
-A tak, przepraszam. Trzymaj tabletkę i wodę. - podała mi szklankę, wypiłam jednym susłem. Dopiero teraz zrozumiałam jak bardzo chciało mi się pić.
-Dzięki. - usiadłam na łóżku - Niezły pokój.
-Dziękuje, ale to mój. - uśmiechnęła się krzywo.
-Wiec czyj?
-Mojej siostrzyczki, która niedługo będzie. - dopiero teraz zauważyłam małe ubranka na półce.
-O dobra, ale dlaczego stoi tu łóżko, a nie łóżeczko? - zdziwiłam się.
-Bo jeszcze nie kupili, a te łóżko należy do mojej babci która zmarła kilka lat temu. - spojrzała na mnie i wybuchła śmiechem. - Żartuje! To moje stare łóżko.
-Eee, ale co ja tu robię?
-No tak, wczoraj była nie zła impreza. Zachowywałaś się jak Miley Cyrus w piosence "We can't stop", pamiętasz jak tańczyłaś na stole? Dzikie całusy z Dominic'iem? Chciałaś obić mordę Megan? - Ellen wymieniała i przyglądała mi się.
-Hmm mordę to ja chciałam jej obić już dawno. Ale reszty nie pamiętam. Nic, a nic. Skoro mówisz, że zachowywałam się jak Miley to musiałam tańczyć w erotyczny sposób i całować się z jakąś dziewczyną. Tylko mi nie mów, że to była Megan!
-Nie to nie była Meg, tylko ja. - wybuchłyśmy śmiechem.
-Dobra muszę się zbierać. Idziesz ze mną?
-Ołkeeej.

***

Postanowiłyśmy pójść na spacer. Babcia, gdy zobaczyła moją zmarnowaną minę pokręciła tylko głową i wróciła do szycia.
-Nie martw się. Nikt nie będzie o tym pamiętać, byli nieźle wkręceni. - pogłaskała mnie po ramieniu Ellen.
-Nie chodzi mi o imprezę tylko o babcie. Martwię się o nią, chyba  sprzyjam jej zbyt dużo problemów. - mruknęłam.
-Iz nie myśl tak. Gdyby coś twojej babci przeszkadzałoby to by Ci powiedziała. - Ellen pocieszała mnie. Skręciłyśmy  w stronę domu Matt'a. Zapukała, ale nikt nie otworzył. El nacisnęła na klamkę i weszła.
-Eee Ellen co ty robisz? - wystraszyłam się.
-No wchodzę, nie widzisz? - wbiegła po schodach i otworzyła z hukiem drzwi. - Wstawać!
-Hańba wam głupie pingwiny. - wymamrotał Matty przewracając się na drugi bok.
-Głupie? Pingwiny? - Ellen próbowała sobie przypomnieć skąd zna ten tekst.
-Pingwiny z Madagaskaru. - uśmiechnęłam się.
-O proszę, ktoś tu ogląda bajeczki. - pokazała mi język.
-Eee nieee. - Ellen złapała za koniec kołdry i zaczęła ją ściągać. - Mam pomysł! - wbiegłam do łazienki i nalałam do kubka, który stał obok, wody. Wróciwszy wylałam cała zawartość na śpiącego chłopaka. Wstał pośpiesznie rozglądając się dookoła.
-Cześć Izzy, witaj kochanie.
-No w końcu! Ile to można spać? - El usiadła obok niego i pocałowała go. Nagle naszło mnie dziwne poczucie winy. Bez słowa wybiegła, skierowałam się  w stronę domu. Wparowałam do pokoju. Nie wiem co mi odbiło, łzy leciały po policzkach. Od przyjazdu pierwszy raz płakałam.
-Izzy, kochanie wszystko ok? - zza drzwi dobiegł zmartwiony głos babci.
-Tak babciu jest dobrze. - odpowiedziałam wycierając łzy. Jednak Susan weszła i usiadła obok i objęła ramieniem.
-Oj Izzy. Nie płacz. Gdybyś mnie zawołała i się wyżaliła to by było Ci lżej na serduszku. - głaskała mnie po głowie, aż zasnęłam.

***


Gdy się obudziłam była 22.30, do głowy przyszedł mi pewien pomysł. Zebrałam z biurka czyste ubrania i spakowałam je do torby. Zeszłam cicho po schodach. Odpięłam kluczyk od kluczy babci i wyszłam z domu, Było ciemno, pobiegłam aby się rozgrzać. Zatrzymałam się pod budynkiem, spojrzałam w górę, ciemno. Otworzywszy drzwi weszłam do środka. Zapaliłam światło. / Dobrze zrobiłam przychodząc tu? Eeee tam./ Poszłam się przebrać. Kiedy wróciłam, włączyłam muzykę. Leciała cicho, ale i tak dobrze ją słyszałam. Podczas tańczenia  chciałam zapomnieć o ojcu, pogrzebie, o tym wszystkim co było. Został mi tylko taniec . Taniec to nie tylko hobby, ale życie niektórych ludzi . Dzieki niemu staje się wolna, niezależna. Mogę się otworzyć i być w końcu sobą, sobą chodź przez kilka minut .
-Izzy? - usłyszałam głos Dominc'a. /Co on ty robi? Jak mnie znalazł?!/
-Dom? Co tu robisz?!
-Twoja babcia powiedziała, że Cię tu znajdę. Co z tobą? - najwyraźniej nie byłam mu obojętna. - Słyszałem, że dziwnie się zachowywałaś.
-Tak, wiem przepraszam. Po prostu coś we mnie pękło. - przytuliłam się do niego. Brakowało mi tego uścisku. Poczułam mocny zapach jego perfum. Zakręciło mi się w głowie, ale mimo to uśmiechnęłam się. - Tęskniłam.
-Ja za tobą też. - pocałował mnie w czoło. - Chodź musimy wracać.
-Dominic mam prośbę. - zatrzymałam się w pół kroku.
-Tak?
-Zostaniesz u mnie na noc?
-Jeśli twoja babcia nie będzie miała nic przeciwko. To dla ciebie wszystko. - objął mnie w pasie, a drugą ręką zabrał z krzesła torbę.
-Kocham Cię Dominc.
-Ja Cię też kocham Izzy...


~Kilka dni później.~

Siedziałam w kuchni czytając gazetę. Wszędzie były nagłówki typu: "Bieber w Pill", "Czekamy z niecierpliwością na Justin'a Bieber'a". Powoli mój mózg się przegrzewał. Do drzwi zadzwonił dzwonek. To pewnie Dominic..
-Proszę! - odłożyłam gazetę  i wstawiłam wodę.
-Hej kotecku. - wymruczał mi do ucha.
-Witaj. Chcesz herbaty, lub gorącej czekolady? - zaproponowałam.
-Czekolady, poproszę. Mamy jeszcze czas do przyjazdu Ellen. - El miała po nas przyjechać, ponieważ było zbyt dużo śniegu.

***


-Siemson maleńka! - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Owen'a stojącego przy swoim samochodzie.
-Słuchaj no idioto, może i inne dziewczyny tak podrywasz, ale na mnie to nie działa. - podeszłam kilka kroków w jego stronę.
-Nie złość się piękna złość piękności szkodzi. - zrobił kilka kroków, aż dzieliły nas jakieś dwa centymetry. Pogłaskał mnie po policzku, a chwilę potem stał obok mnie Dominic.
-Albo ją zostawisz, albo... - zaczął.
-Albo co? Co mi zrobisz? - zaśmiał się szyderczo Owen.
-Złamię Ci szczękę, sukinsynie. - Dom rzucił sie na Black'a. Bójka się toczyła, a ja stałam jak słup. Nagle obok pojawiła się pani Hag*, nauczycielka chemii.
-Co tu się dzieje?! Owen, Dominc do dyrektora i to już! - krzyknęła. Chłopcy wolnym krokiem ruszyli za babką. Grupka przyjaciół Black'a przyglądała mi się uważnie, ale tylko jeden wzrok o mało co nie wypalił mi dziury w brzuchu. Była to Megan.
-Co się patrzysz puderniaku?! - warknęłam w jej stronę.
-O co Ci chodzi?! Weź leć do swojego chłoptasia, a mojego to zostaw w spokoju. - odwróciła się i ruszyła do szkoły.

~Megan~


/Co ona sobie myśli? Że co, może wszystkich owinąć sobie wokół dupy? To chyba śni... Dominic i tak będzie mój! Co on w niej widzi?! A tak dobrze mi szło... musiała się pokazać, akurat w tym czasie./
-Hej Megan. Co Ci? - szturchnęła mnie Nel.
-Auć uważaj sobie! - krzyknęłam.
-No dobra sory. Co Ci chodzi po głowie?
-Nelania**? Megan? Przeszkadzam wam?! - pani Hag patrzyła na nas srogim wzrokiem. - No dobrze, Megan podaj mi własności etanu.
-Etanu? Hmm - zająkałam się - Nie wiem.
-Proszę bardzo! Bania! - krzyknęła chemiczka. - Nel, a ty wiesz?
-Nie proszę pani. - Nel spuściła głowę.
-Kolejna bania! Za tydzień kartkówka! Mam was dość! Dlaczego wy nie słuchacie?! Megn, Nel, dziś zostajecie na każdej przerwie do końca lekcji! - zadzwonił dzwonek wszyscy wyszli zostałam tylko ja, Nelania i pani Hag. - Hmm, na początek wytrzecie dokładnie tablice, potem wytrzepiecie gąbki, a resztę powiem wam na kolejnych przerwach. Wracam z 10 minut.
-Suka. - mruknęłam.

~Izzy~


-Green? Pani dyrektor Cię prosi do siebie. - odwróciłam się i ujrzałam Daniel'a.
-Ok ok idę... przekaż Ellen, że u niej jestem. - ruszyłam w wyznaczonym mi kierunku. Zapukałam cicho i po cichym "proszę" weszłam do środka. - Chciała pani mnie widzieć? - zauważyłam, że Dominic i Owen również u niej są.
-Tak Izzy, usiądź. - wskazała miejsce obok Dom'a, usiadłam, a ten od razu złapał mnie za dłoń. Mimowolnie uśmiechnęłam się. - Poprosiłam was tutaj bo dostałam skargę na chłopaków...
-A co do tego mam ja? - przerwałam jej.
-Ty Izzy musisz mi pomóc. Nie chcę nic osądzać, ale tobą a Dominic'iem coś chyba zaiskrzyło.
-Mniej więcej, ale co to ma do tej całej sprawy? - nadal nie mogłam jej rozkumać.
-Gdybyś mi nie przerywała byś sie dowiedziała. - zesłościła się lekko.
-Przepraszam.
-No dobra.  Widzę, że między chłopakami jest walka o Ciebie, wiec stworzycie projekt na temat walki o dziewczynę. - przerwała na chwilę -  To była pierwsza sprawa. Druga. Pod koniec listopada planujemy bal zimowy  i to wy go zorganizujecie. Pomoże wam w tym przewodnicząca Ellen Tantan. To by było na tyle. Zmykajcie.
-Do widzenia, powiedzieliśmy równocześnie.
-Hej Owen! Przyjdź dziś do mnie o 17, ugadamy się co i jak. - zawołałam za blondynem.
-Okej, ale gdzie?
-Skrzyżowanie Can....
-Na przeciwko mnie. - przerwał mi Dominic. Podprowadził mnie pod sale od gegry dał szybkiego buziaka w czoło i pobiegł na wf.
-Przepraszam za spóźnienie, byłam u pani dyrektor.
-Dobrze Izzy usiądź na miejsce i nie przeszkadzaj. - powiedziała pani Tit***

***

- Ona jest dziwna. - gdy przyszłam do domu opowiedziałam wszystko babci. - Co ją obchodzi, czy jesteśmy razem, czy też nie?
-No tak Izzy, ale ona chciała tylko wam pomóc. Pani Dantel jest miła, ale czasem pada jej na mózg i gada głupoty.
-Ah.. Owen i Dom zaraz przyjdą by obgadać projekt, a ty co masz w planach?
-Pojadę do koleżanki. Poplotkujemy trochę jak za dawnych lat. - uśmiechnęła się babcia. - Ubiorę się i lecę. Powodzenia z chłopakami, tylko domu mi nie rozsadźcie.
-Postaram się ich dopilnować. - Susan ruszyła do wieszaka, założyła gruby płaszcz. - Zapnij się. - upomniałam ją.
-Dobrze. - pocałowała mnie w policzek, otworzyła drzwi i napotkała się na stojącego Black'a.
-Dzień dobry proszę pani. - przywitał się grzecznie.
-Witaj młodzięcze. - babunia posłała mi szeroki uśmiech i wyszła.




------------------------------------------------------------------------------------------ 



*Hag - (ang. Wiedźma)

**
Nelania Cross - Ma 17 lat, Kocha modę. Jest najlepszą przyjaciółką Megan. Jej ksywka to Nel.









***Tit - (ang. Cycek)

Witajcie moi kochani :)
Rozdział jest jaki jest.
Przepraszam za każdy błąd jaki pominęłam.
Kolejny  już nie długo.
Alexis :*




Czytasz = Komentujesz = Motywacja 

2 komentarze:

  1. Tak jak obiecałam. Dzisiaj przeczytałam. Coś czuję, że szykuje sie coś extra z tym projektem. Jeszcze ten bal i Justin ma przyjechać. No powiem ci, że plany są niezłe. Super i już nie mogę doczekać się następnego! Natalia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejkuu :D Jakie to jest boskie :D Mam nadzieję że kolejne rozdziały również będą tak wciągające i fajne :3

    OdpowiedzUsuń