niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 12 "Staniczek się nie rozepnie"



/Nie to nie może być prawda. Nie. Oby tak nie było. To tylko sen. Głupi sen./ Otwieram ponownie oczy i widzę, widzę go stojącego pod domem. /Czy to możliwe? Oczywiście, że nie. Ja tylko śnie. To się nie dzieje na prawdę./ Otwieram ponownie oczy, nie ma go. Jednak to sen. Jeden z najgorszych. 
Wstałam z łóżka, ruszyłam do łazienki by się orzeźwić. Po prysznicu ubrałam się. Łapiąc leżącą na krześle torbę zeszłam wolnym krokiem na dół. Usłyszałam cichą rozmowę. /O nie ten głos. Kur*a! Jak to możliwe?/ Chwiejnym krokiem weszłam do kuchni. Siedział tam i gadał z babcią. Po moich policzkach poleciały łzy rozmazując tusz. Dlaczego znów pojawił się w moim życiu, już było okej. Ale nie kur*a musiał się pojawić.
-Co ty tu robisz? - wyłkałam przez łzy.
-Izzy... kochanie. - zaczęła babcia.
-Nie ciebie pytam babciu. Tylko jego. - machnęłam głową w stronę TEGO osobnika.
-Iz, przepraszam. Nie chciałem, żałuje tego. - powiedział patrząc mi w oczy.
-Wiesz? Wsadź te słowa sobie w dupę. Nie mam zamiaru tego słuchać. I nie licz na to, że Ci wybaczę. - odwróciłam się do nich plecami i odeszłam. Chwilę potem czyjaś dłoń szarpnęła mną do tyłu.
-Izzy Green! Nie tak Cię wychowałem! - był to ON. Mój walony ojciec. /Po co przyjechał? Po co chce ze mną gadać?/
-Przepraszam, że co? Hahah. Co ty powiedziałeś? - spojrzałam na niego ze szyderczym śmiechem. - Ty wychowałeś mnie na zimną sukę, która nie ma uczuć. To mama była dla mnie oparciem. Dla niej mogłam wszystko powiedzieć, a ty?? Ty chlałeś całymi dniami i nocami! Biłeś mnie i mamę. Zadowolony z tego jesteś? Obiecałam sobie kiedyś ze i ty poczujesz się jak ja kiedyś.
-Izzy. Proszę. Przestań. - babcia zbliżyła się do mnie.
-Nie babciu. Nie przestanę. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego! On jest nikim w moim życiu. Nienawidzę go! - krzyczałam przez łzy.
-Iz, zastanów się co ty mówisz. - Susan położyła mi dłoń na ramieniu. - Mówisz to poprzez złość. Wiem o tym. Wiem jak się czujesz.
-Nie. Nikt nie wie jak się czuje! Nie chce was znać! - wybiegłam z domu wpadając na Dominic'a.
-Co się stało mojej księżniczce? - wytarł palcami moje łzy.
-Mój ojciec przyjechał i chce bym mu wybaczyła. Ale to sukninsyn. Nie mam zamiaru mu wybaczyć.
-Nie rozumiem Cie. - wypalił, a ja spojrzałam mu prosto w oczy. - Ja gdybym mógł spotkać ojca bym rzucił sie mu w ramiona. Nie wnikałbym na to, że zostawił nas bez niczego. Że bił moją młodszą siostrę. Ja byłem mądry bo uciekałem z domu, gdy widziałem tylko jak wraca pijany. On nas nienawidził. Mama zawsze tłumaczyła, że mu to przejdzie. Ale nic! Pewnej nocy wyszedł pijany i już nie wrócił! Ale ja nadal za nim tęsknie! Tęsknię za nim jak kur*a za nikim innym. Iz przemyśl to. Twój ojciec jak wrócił to znaczy, że musi za tobą tęsknić. - /Co? O czym on gada?! Nikt mnie nie rozumie./
-Wiesz co? Wal się! Wszyscy się walcie. Nienawidzę całego świata. - wyrwałam się z jego objęć i uciekłam. Biegłam. Biegłam w nieznane mi strony. Łzy dalej płynęły po policzkach. Zatrzymałam się. Stałam pod szkołą tańca. Załapałam za klamkę. Otwarta. Weszłam do środka. Światło w sali było zapalone. Podeszłam do magnetofonu i sprawdziłam płytę.
-Może być.  - mruknęłam. Położyłam torbę na krzesło. Włączyłam muzykę, próbując się w nią wczuć. Zaczęłam tańczyć. Przestało mi już na czymkolwiek zależeć... Pozostał mi tylko taniec on jest prawdziwą miłością, którą trwać będzie wiecznie, jest pasją i moim sposobem na przetrwanie. Nie zdaje sobie nawet sprawy z tego ile zdołał już mnie uratować. Zmęczona oparłam się o lustro ciężko dysząc. Od ścian obił się odgłos klaskania.
Rozejrzałam się. Nikogo nie widzę. Nagle z ciemnego zakątka wyłonił się blondyn.
-Wiedziałem, że jesteś wspaniała, ale, że aż tak? - zaśmiał się. Po chwili namysłu rozpoznałam ten śmiech.
-Justin Pustin. - zażartowałam.
-Królowa lodu. - odgryzł się. - Nie podejrzewałem, że tak szybko się spotkamy.
-Ja również. - złapałam wodę, którą do mnie rzucił. - Dzięki.
-To opowiadaj dlaczego ukradłaś mi 10 minut próby? - usiadł na podłodze obok moich nóg. Podążyłam w jego ślady.
-Eh... może ty mnie zrozumiesz. Tak więc. - zaczęłam opowiadać od samego początku aż do tego początku.
-To na prawdę dziwna historia. Ale wiedz, że to rozumiem. - powiedział, gdy skończyłam. - Twój chłopak jest głupi.
-Dzięki za opinie. - pierwszy raz w tym dniu uśmiechnęłam się.
-Zacny uśmiech milordzie. - zaśmiał się.
-Danke. - powiedziałam po niemiecku.
-Bitte. - odpowiedział w tym języku. - Może masz ochotę na  czekoladę? - dodał już po polsku.
-Czy ja wiem... Chociaż czemuż nie. Tylko gdzie?
-Zabiorę Cię do mojego pokoju w hotelu. Tylko uważaj na paparazzi. Są wszędzie nie dziwię się, że jeszcze tu nie dotarli.
-Okej to chodźmy. - wstałam. Pomogłam Justin'owi wstać i ruszyliśmy do samochodu. Po drodze zabrałam torbę. Wyjrzałam zza drzwi jak ninja. - Pusto.  - Bieber przeszedł obok mnie. Dopiero teraz zauważyłam, że ukrył swoją bujną czuprynę pod fulcapem, a na nos nałożył okulary. Nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. - Na prawdę uważasz, że nikt Cię nie pozna? Człowieku nikt tu nie jeździ takimi mercedesami. Tu mieszkają ludzie bez dużej kasy.
-Przemyślałem już to i wychodzi na to, że prowadzisz samochód.
-Co? Śnisz. Raz jechałam i nigdy więcej nie pojadę. - nagle zza rogu wyszło kilka osób z aparatami. - Czy tak wyglądają paparazzi?
-Ee tak. Wsiadaj za kierownice. - powiedział, gdy się odwrócił. Przebiegliśmy szybko na drugą stronę. Podał mi kluczyki. Odpaliłam szybko auto i z piskiem opon wyjechałam.

***

Po kilku wskazówkach Justin'a dotarłam do hotelu. Ale niestety pod nim aż roiło się od fotografów.
-Ludziów jak mrówków. - zażartowałam.
-Zjebi*ście. - mruknął. - Musimy jakoś wejść tędy.
-Mogę zadać Ci dwa krótkie pytania?
-Jeśli musisz.
-Dlaczego taka gwiazdeczka jak ty nie ma ochrony?!
-Myślisz, że fajnie tak? Chodzi za tobą krok w krok. Nawet do kibla nie mam jak wyjść.
-Okej, dobra. A teraz drugie. Jak do cholery mamy przejść przez to coś. - machnęłam dłonią w stronę tłumu.
-Kopiąc, bić, po prostu uderzaj gdzie popadnie.
-Skoro nalegasz. - wyszliśmy.
-Patrzcie tam jest! - zawołał ktoś i wszyscy ruszyli w naszą stronę.
-Kim ona jest?
-To twoja dziewczyna?
-Jak się nazywa ta młoda dama? -Zdradź nam chociaż skąd się znacie. - zaczęły się pytania. Jedna z osób podeszła do mnie  robiąc mi zdjęcia. /Uderzaj gdzie popadnie./ Przypomniałam sobie słowa Justin'a. Zacisnęłam dłoń w pięść i zamachnęłam się mocno. Cios prosto w twarz. Idealnie.
-Spadać. - krzyknęłam. Doszliśmy, przepraszam raczej dobiegliśmy do drzwi. Bieber otworzył je przede mną. - Justin... - pokręciłam głową w prawo i lewo.
-Słucham Cię Isabel.
-Ile razy mam Ci mówić, że jestem....
-Izzy? - przerwał mi. - Pamiętam, pamiętam tylko się z tb drocze. Ale o co Ci chodzi z tym "Justin" - zaczął naśladować mój głos.
-Nie lubię szlachetnych manier.
-Spoko, spoko, więc będę traktował Cię jak kumpla. - spojrzał na mnie z boku.
-I to mi się podoba.
-Słuchaj stary. - dał mi kuśca w bok. - Ostatnio zaliczyłem kilka fajnych panienek.
-Co?! Juuustin! - zaczęłam go gonić. - Przepraszam, przepraszam. - mówiłam zawsze, gdy na kogoś wpadałam po drodze. - Mam Cię! - złapałam go za ramię.
-Nie tak prędko, maleńka. - przybliżył się do mnie z szerokim uśmiechem. Dłonie położył nad moją głową.
-Jus co chcesz zrobić? - wystraszyłam się lekko.
-Jaa? Niiiic. - nagle jeden z paparazzi wyskoczył zza rogu i zrobił nam zdjęcie. - O w mordę.
-Lepiej chodźmy do pokoju. - powiedziałam.
-Okej. - Bieber zbliżył się jeszcze bardziej, zamknęłam oczy. /Nie. Nie. Nie całuj./ Nie zrobił tego. Po prostu sięgał do klamki.
-Już Ci mówiłem księżniczko, że nie tak prędko.
-Ha ha ha. - udałam śmiech.
-Siemka chłopcy. - przywitał się z chłopakami, którzy siedzieli na sofie i grali w fife.
-Cześć. - powiedział chłopak w ful capie*
-Yo. - machnął głową drugi**.
-Oderwiecie się chociaż na chwilę? - warknął Pustin.
-Sory stary. - powiedzieli na raz. -Ooo, cześć ślicznotko. - uśmiechnął się chłopak z czupryną.
-A przestawić Ci nosek? - spytałam.
-Śliczna, słodka i zadziorna. Ideał. - zaśmiał się w full capie.
-Jus... mogę im coś zrobić? - spojrzałam na blondyna.
-Jasne. Proszę. - podeszłam bliżej i podniosłam prawą pięść do góry.
-Nie zrobi tego prawda? - spytał Czupryniak.
-Zaraz się przekonasz. - zaśmiał się cicho piosenkarz. Nagle do pomieszczenia weszła ***blondynka.
-Cześć Justin. Siema chłopcy. Eee cześć dziewczyno, która chce zrobić coś mojemu chłopakowi. - odwróciłam się w lewo. Stała i patrzyła mi w oczy.
-No dobra. Stop. - Justin podniósł do góry dłoń. - Izzy poznaj Sebastiana. - wskazał na chłopaka w full capie. - Xawier'a i słodką Daniel.
-To mogę już przestawić nosek Xawier'owi? Prooooszę. - spojrzałam na niego niczym kot ze Shreka.
-Przykro mi, ale nie chce mieć chłopaka z krzywym nosem. - odezwała się Daniel.
-Noo dobra.
-Chodź Izzy do kuchni. - Jus złapał mnie za rękę i poprowadził. - Gorąca czekolada i ciasteczka? Do tego film?
-Idealnie.
-Czy dobrze usłyszałem film, ciasteczka? Uuu romantycznie Bieber. - do kuchni wszedł Seb.
-Spadaj cipo. Ja przynajmniej mam kogoś. - Jus spojrzał na mnie ukradkiem i puścił oczko.
-Kochanie długo mam jeszcze czekać? Moje ubranie samo się nie zdejmie, a staniczek się nie rozepnie. - powiedziałam poważnie. Sebastian zrobił się czerwony. Gdy tylko wyszedł wybuchliśmy śmiechem.
-Nie zła jesteś. - przybiłam mu piątkę.

~Dominic~

/Co jej strzeliło do głowy? Dlaczego nie chce uwierzyć, że jej ojciec ją kocha./ Siedziałem w bibliotece i myślałem o Izzy.. Nagle nade mną pojawił się czyjś cień. Odwróciłem się do tyłu i ujrzałem...
-Cześć słodziaku. Co dziś porabiasz? - zapiszczała Megan.
-Nic ciekawego. - odpowiedziałem niechętnie. Nie przepadam za nią.
-Słuchaj robię imprezę może byś wpadł?
-Nie wiem zobaczę. Narka. - wstałem i odeszłam wolnym krokiem.

***

/Dlaczego nie odbierasz? Izzy. Proszę. Mam nadzieje, że wszystko z tobą ok./ Chodziłem w kółko z dziwnymi myślami, które kłębiły mi się w głowie. /Izzy leży z pociętymi dłońmi na białym śniegu./ Potrząsnąłem szybko głową to nie możliwe ona taka nie jest.
-Cześć stary. - do pokoju wszedł Matty.
-Siemson. - usiadłem na łóżku i zakryłem głowę dłońmi.
-Co jest?
-Izzy nie odbiera telefonów. Nie było jej w szkole, a rano się posprzeczaliśmy.
-Ellen też próbowała się do niej dodzwonić. Ale na marne. Była nawet u niej na chacie. Babacia powiedziała, że nie ma jej. - przez słowa Mattheow w mojej głowie pojawiły się kolejne straszne myśli.
-Kur*a! Gdyby nie ja było by inaczej. - wstając kopnąłem krzesło.
-Ej... nie obwiniaj siebie. Mam pomysł, idziemy na imprezę. Trochę się odstresować.
-Nie mogę. Ciągle będę myślami przy Izzy.
-Stary nie karz się prosić dwa razy. - poklepał mnie po ramieniu.

***

Matty namówił mnie. Teraz siedzę narąbany w trzy dupy  i nie wiem co się dzieje. Koło mnie siedzi jakaś blondynka... chwila to Megan.
-Mhmm słodki jesteś, gdy tak na mnie niewinnie patrzysz. - wyszeptała mi do ucha.
-Sso? Troszeczke tu głośno... - wybłąkałem.
-Chodź. - wstając podała mi dłoń. Złapałem ją i ruszyliśmy w stronę schodów. Weszliśmy do pokoju. Popchnęła mnie na łóżko, siadając mi na kolana.
-Meg? Co ty wyprawiasz? - spytałem.
-Ciśśś. - zamknęła mi usta pocałunkiem. - Wiem, że tego pragniesz, tak samo jak ja.
-Nie wiem o czym ty mówisz. - próbowałem się jakoś wydostać, ale na marne. Megan zaczęła mnie rozbierać. Dotykała moją nagą klatę i całowała. Chwilę potem zdjęła z siebie wszystko co miała. Zaczęliśmy się całować. Chciałem przestać, ale moje ciało odmawiało. Przełożyłem ją pod siebie. W jednej sekundzie ktoś wszedł do pokoju. Odwróciłem się, a tam stał Owen. Dobrze, że miałem spodnie. Nie chciałbym żeby jakiś bęcwał oglądał moje jędrne pośladki.
Odskoczyłem jak poparzony od Meg. Złapałem swoją koszule i zacząłem ją wkładać.
-Zabije Cię gnoju. - wysyczał Owen podbiegając do mnie.
-Za co? Jeśli dobrze słyszałem wy razem już nie jesteście. - podniosłem ręce w geście obronnym.
-Nie chodzi mi o tą sukę. - machnął głową w stronę Megan, która siedziała naga pod kołdrą. - Chodzi mi o Izzy. Dlaczego ty ją tak ranisz? Ona jest idealna! A ty frajerze chciałeś zdradzić ją na imprezie. Taki plan sobie ułożyłaś prawda, Meg? - zwrócił się do niej.
-Spadaj Black. - powiedziała tylko.
-Co jaki plan? Owen o co Ci chodzi? - zerkałem to na niego to na nią.
-Ta sucza od samego początku próbuje Cię rozkochać w sobie.  W tym zawsze przeszkadzała jej Iz. A, gdy nadarzyła się okazja porwała Cię do łóżka. - wytłumaczył mi. - Zadowolony?
-Meg powiedz, że to nie prawda.
-Owen zginiesz. - powiedziała wstając z kołdrą.
-Stary słuchaj to nie tak, że mam coś do ciebie. Ale jeśli zrobisz coś Izzy to wiedz, że nie wyjdziesz z tego cało.
-Dzięki.



----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


 *Sebastian Truman - 18 lat. Przyjaciel Justin'a. Tańczy w jego grupie tanecznej.
**Xawier Payne - 19 lat. Przyjaciel Justin'a i Sebastian'a. Chłopak Daniel. Tak samo jak Seb jest w grupie tanecznej.
 ***Daniela Ford - 18 lat. Kumpela Seby i Justin'a. Dziewczyna Xawier'a. Tańczy u Justin'a.


















Ja was naprawdę bardzo przepraszam :c Pisanie idzie mi naprawdę bardzo ciężko :<

Następny prawdopodobnie za tydzień.
Alexis :3


Ps.. Przepraszam za każdy błąd :<
Zachęcam do komentowania :3

3 komentarze:

  1. Papparazzi!!!!!! Głupi Dominic... i suka Megan. Fajni ci nowi. czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nie moge. Extra ci to wyszło! Nowi są extra. Nawet Justina polubiłam! Chociaż normalnie to jest mi obojętny...Czekam nn.Natalia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej no! Przeczytałam go sobie po raz kolejny i i i ....ooo jak mi miło xD Też lubię tych nowych. Nie noo mimo trudności całkiem fajnie ci to wyszło :#
    Jejciu *.* Odbija mi.
    Jakaś taka jestem bez chęci do życia. To chyba dlatego, że jutro szkoła. Wiesz, mogłabym ci tak pisać i pisać, ale oczka mi się kleją :c // Wiem, że mnie kochasz xd Moni ;*

    OdpowiedzUsuń