sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 11. "'O proszę panienka myśli, że mnie to zaboli?”



            /Ten rozdział czytasz na swoją odpowiedzialność. Tekst może zawierać treść erotyczną.   
                                                      Przepraszamy za usterki:)/
14.12 ( dzień przyjazdu Justin'a Bieber'a)

~Izzy~

/W co tu się ubrać?/ Siedziałam przed szafą i zastanawiałam się co na siebie włożyć./ Dziś jest wielki dzień. Do Pill przyjeżdża Justin Bieber. Ellen jest strasznie tym podniecona. Ktoś wszedł do mojego pokoju. O wilku mowa.
-Cześć. Dlaczego siedzisz i się nie ubierasz? - spytała El.
-Nie mam w co się ubrać.
-Jejku ty to masz problemy... - ruszyła w moim kierunku i wyjęła potrzebne rzeczy.
-Ty jak widzę nie masz problemów z dobraniem ubrań. - wskazałam głową jej sukienkę.
-Mama mi kupiła. Jest słodka. - zapiszczała. - Dobra leć, czekam na Ciebie. Pobiegłam do łazienki. Przebrana wróciłam.
-Idealnie. - skomentowała.

***

-Ile ludu. - powiedziałam na widok zebranych fanów. Każdy miał coś na sobie z podobizną Bieber'a. - Po co ja tu w ogóle przyszłam?
-Jesteś tu ze mną. Bo ja Cię o to poprosiłam. - uśmiechnęła się Ellen szeroko.
-Tsa jasne. Ale ja zaraz mykam bo mam trening.
-Ooo żal myślałam, że pójdziemy razem na kawę. Obgadamy sylwestra.
-Ja na sylwka nic nie planuje.
-O o o idzie! - krzyknęła jakaś psychofanka.
-Gdzie? Ooop Justin! - odpowiedziała jakaś, gdy tylko zobaczyła gwiazdę zaczęła głośno krzyczeć i piszczeć.
-Omg. Raatunku. To nie mój klimat. - wyszeptałam sama do siebie.

***

-Ehm, kim jesteś? - usłyszałam jakiś głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Justina Bieber'a.
-E e e... cześć jestem Izzy... mogę wiedzieć co ty tu robisz? - nie żebym była nie miła, ale nie przepadam za nim.
-Mam próbę... znaczy powinienem mieć, ale ty tu jesteś. - stał i się przyglądał.
-Sorki, ale musiałeś się pomylić bo za 10 minut zaczynam kurs z dzieciakami.
-Eee. Scoot powiedział mi, że będę mógł sobie tu sobie w ciszy poćwiczyć. - Justin lekko się zarumienił.
-Wiesz możesz pójść za lustro weneckie. - wskazałam wielkie lustro, w którym było nas widać.
-O nie! Nie będę ćwiczył w jakimś składziku! Chyba sobie śnisz, że tam pójdę! - krzyczał.
-Hola hola. Ogarnij tą swoją gębę, bo nie życzę sobie żeby jakaś laleczka wchodziła do mojego miasta i się na mnie wydzierała! Nie jesteś kimś ważny w mojej głowie za jakiego się uważasz, jesteś jakimś nastolatkiem, który zaśpiewał kilka piosenek, nagrał kilkadziesiąt płyt, ma wielu fanów i myśli, że wolno mu wszystko. Więc NIE KRZYCZ NA MNIE!!! - sama zaczęłam na niego krzyczeć.
-O proszę, panienka myśli, że mnie to zaboli. Ups to się chyba troszkę pomyliłaś. - uśmiechnął się w szyderczy sposób. /Ciekawe ile dostane za przyjebanie gwiazdce w ryj./
-Słuchaj no cioto... jak powiesz jeszcze raz na mnie "panienka" to twój słodki pyszczek  tego pożałuje. - zabrałam torbę i wyszłam na zimne powietrze. - Hej Tina! - krzyknęłam, gdy zobaczyłam mała dziewczynkę kierującą się w moim kierunku.
-Cześć Izzy, czemu stoisz na podwórku? - po chwili pojawiła się grupka roześmianych dzieci.
-Słyszeliście, że Justin Bieber, jest już u nas? - powiedziała Tina, gdy zobaczyła przyjaciół.
-Tak!!!! Nie mogę się doczekać jego koncertu!! Chce go poznać! - krzyczała Lola, mała blondyneczka.
-Co Ci się tak podoba w Justin'ie? Przecież to idiota. - przyłączyłam się do rozmowy
-Idiota? Mówisz o moim mężu... - Lola złożyła swoją mała dłoń w pięść i zaczęła mi machać nią przed nosem. - Wiedz, że jeśli jeszcze raz tak powiesz to nie zawaham się jej użyć.
- Okej, spokojnie Lolitko - złapałam ją za nos i wybuchłam śmiechem. - Chodźcie, bo zamarzniecie. - otworzyłam drzwi do pomieszczenia, usłyszałam głośną muzykę.
-Kto tam jest? - spytała Tina.
-Nie wiem zaraz zobaczymy. Idźcie się przebrać, ja poczekam na sali. - podeszłam do DVD i wyłączyłam muzykę.
-Co kurw... - Justin odwrócił sie w moją stronę - To znowu ty? Czy nie jasno się wyraziłem? Ja tu mam trening.
-Really? - uśmiechnęłam się sztucznie - Myślałeś, że stchórzyłam? Pomyliłeś się ja po prostu wyszłam zebrać swoją ekipę. - podeszłam do niego bliżej i wyszeptałam – Za chwilę tu przyjdą i jest tam wiele twoich mega fanów, więc albo wyjdziesz normalnie albo będziesz uciekał od Lolity.
-Haha śnisz dziewczynko myślisz, że przestraszysz mnie tymi słowami. - zbliżył twarz do mojej twarzy, że dzieliły nas jakieś 2 centymetry. Miał duże niebieskie oczy w których widziałam złość. Nagle usłyszałam stłumiony krzyk.
-O jeeeezu!!! Izzy co on tu robi?! Omg Justin Bieber!!! Aaaaa - gdy JB się odwrócił zauważył Lole, która biegła w jego stronę i mocno się do niego przytuliła. Wybuchłam śmiechem, a po chwili reszta dzieci zaczęła krzyczeć i skakać. Spojrzałam w kierunku Justin'a również patrzył w moją stronę. Tym razem zamiast złości w jego oczach widziałam strach.
-Help me - wyszeptał bezgłośnie.
-Hey dzieciaki!!! Spokój!! Liczę do trzech i stoicie na swoich miejscach. Raz. Dwa. - wszystkie maluchy od razu stawiły się na miejscach. - No dobra, a teraz po kolei... Tina. Zaczynasz za 8 minut.
-Eeej, dlaczego ja?!  Ale ja nie pamiętam kroków! - oburzyła się
-Dla tego dałam Ci czas na przypomnienie sobie. Zostało Ci 6 minut. - podeszłam wolnym krokiem do Justin'a. - I co powiesz na to "laleczko", będziesz grzeczny? Czy mam znów ich nasłać na ciebie?
-Nie dzięki... Ej mogę zostać? Wydajesz się na ciekawą osobę.
-O proszę, nasza gwiazdeczka potrafi pytać "czy może". Spoko siadaj tylko nam nie przeszkadzaj.- usiadł na krzesło, a ja ruszyłam na środek.

*** 

-Nie zła jesteś. - skomentował Justin, gdy zajęcia się skończyły.
-Dzięki. - odpowiedziałam i ruszyłam do wyjścia.
-Hej zaczekaj... sorki za tamto na początku, ale trochę mnie poniosło. Dziś po prostu miałem zły dzień i chyba się wyżyłem na tobie. W ramach przeprosin może byś poszła ze mną na kawę? -/Słucham?! Czy dobrze słyszę? Justin zaprasza mnie na kawę. Hahaha chyba śni./
-Sorki, ale umówiłam się z przyjaciółką. Na razie Lolitko - dziewczyna się odwróciła i pokazała mi język. Po chwili jednak z powrotem podbiegła do nas.
-Ej, mogę Cię o coś po prosić? - zwróciła się do Bieber'a.
-Słucham Cię...
-Czy mogę pocałować Cię w policzek? - mała lekko się zarumieniła tak samo jak "laleczka"
-Spoko nie ma sprawy - nachylił się, a Lola go pocałowała.
-Dziękuje. Ej Izzy tylko nie podrywaj mi męża! Pamiętaj, że nie zawaham się jej użyć. - pokazała pięść. Wybuchłam śmiechem.
-No Bieber nie wiedziałam, że jesteś już żonaty. - zatrzasnęłam drzwi  i zamknęłam je na klucz.
-Szczerze? Ja też nie. Hymm, a w sprawie tej kawy. Twoja przyjaciółka też może się z nami wybrać.
-No sama nie wiem. - /Chociaż co mi szkodzi? Przynajmniej Ellen spełni jedno ze swoich marzeń./ -Okej, ale muszę iść do domu, wziąć prysznic, a potem jestem twoja...
-Moja? Oj maleńka nie rozpędzaj się tak. - zaśmiał się cicho.
-Słuchaj no... obiecuje Ci, że jak jeszcze raz powiesz do mnie maleńka to przestawię Ci ten twój idealny nosek. Tylko mój chłopak może tak do mnie mówić. - to go trochę zbiło z tropu.
-Ehe twój chłopak, to może jednak zostaniesz z przyjaciółką.- chyba się lekko wystraszył.
-Mięczak.
-Ja mięczak? Hahaha chyba w twojej główce. Po prostu nie chcę by twój chłopak miał jakieś wąty do mnie.
-Mhm... spoko, ale on taki nie jest. Chodzi poczekasz u mnie. - ruszyłam w stronę domu, ale pan Wielka Gwiazda nie miał chyba zamiaru się ruszać ze swojego miejsca. - Co jeszcze kurwa mi powiedz, że mam Cię zanieść.
-Miło by było, ale nie rozstaje się z Kimberlly.
-Omg co za facet - powiedziałam do siebie.
-O proszę nowa twoja wada mówisz sama do siebie.
-Mówi to facet co nazywa samochody ludzkimi imionami. - pokręciłam głową i zawróciłam.- To gdzie ta twoja Kim?
-Kimberlly. - poprawił mnie. Ruszył w kierunku parkingu, a ja ruszyłam za nim. Przed oczami ukazał mi się . mercedes. Dość nowoczesny.
-Nie złe cacko. - powiedziałam.
-Dzięki. Wsiadaj. - otworzyłam drzwiczki od strony pasażera i powoli umieściłam pupę na właściwym miejscu. Już po chwili Jus był za kierownicą. -  Gdzie jechać?
-Wyjedziesz stąd i w prawo potem prosto. Zatrzymaj się, gdy zobaczysz biały dom. Trochę starodawny.
-Ok ok. - odpalił silnik, którego w ogóle nie było słychać. Wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam do Ellen.

                                  Do: Ellenka:>
           Hay!Hey!Hallo!
Cześć Ellenko, mam dla ciebie           niespodziankę. Wpadnij do mnie za jakieś pół godzinki. Będę czekać. Kosiam :***

                                           ***

Justin usiadł na łóżko i przyglądał mi się ukradkiem. W końcu nie wytrzymałam i wybuchłam.
-Mam coś na twarz, że tak mi się przyglądasz?
-Tak masz te słodkie oczy. - odparł ze słodkim uśmiechem.
-Oj nie cukruj Bieber nie cukruj. Zaraz wracam. Uważaj tylko na moją przyjaciółkę! - zawołałam zza drzwi od łazienki. Odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Nagle usłyszałam głośny pisk. /Ellen./ Wybuchłam stłumionym śmiechem. Umyłam dokładnie każdy zakamarek ciała, wyszłam i już po 10 minutach byłam gotowa.
-Heeej Ellee...- przerwałam, gdy zobaczyłam, że to nie Ellen stoi tylko Matty. - Co tu robisz?
-Myślałem, że jesteś sama, ale widzę, że jednak źle myślałem. - odparł wskazując lekko głową na Justin'a.
-Nie, wybieram się z "laleczką" i Ellen na kawę. - uśmiechnęłam się.
-Laleczką? Aaaa kumam. Nie no okej, jak coś to potem się zgadamy. - już miał wychodzić, ale go zatrzymałam.
-Kto tak wiszczał? Myślałam, że to El.
-Ee ja. Nie żeby coś, ale lubię tą twoją "laleczkę"- przyznał się zarumieniony Matty.
-Okeeej spoko... - /Omg z kim ja się zadaje?!/  - Jak coś to dam Ci znać jak będę sama.
-Ok. - wyszedł. Usiadłam obok Justin'a i przyjrzałam się mu. Ten zaś wpatrywał się w zdjęcie, gdzie byłam z mamą.
-To twoja mama? - spytał wolno.
-Tak.
-Czy coś się stało z nią?
-Po co Ci kurwa to wiedzieć?! Nie interesuj się nie swoimi sprawami! - nie wiem czemu zaczęłam się na niego wydzierać. Po prostu zabolało to jego pytanie.
-Przepraszam, chciałem być miły. - odwrócił wzrok w stronę okna.
-Nie to ja przepraszam, nie powinnam na ciebie tak naskakiwać. - usłyszałam trzaśnięcie drzwi frontowych, a po chwili w drzwiach stała Ellen. Stała nieruchomo.
-Hallo? Ziemia do Tantan... szzz odbiór... Tantan...odpowiedz nam... szzz - udawałam, że mówię przez łoki toki, a Bieber śmiał się.
-Izzy mam omamy... widzę Justin'a Bieber'a. - powiedziała tak cicho, że prawie nic nie usłyszałam.
-Nie Ellen, on tu naprawdę jest. - powiedziałam.
-Tak jestem tu.- dodał Bieber.
-E e e. Heej... - pierwszy raz odkąd poznałam El, zamurowało ją nie wiedziała co powiedzieć. - Wiem, że tak głupio pytać, ale mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?
-Czemu nie. - Jus zrobił miejsce dla Ellen. - Królowo lodu mogła byś nam zrobić?
-Zamknij się laleczko. - wzięłam telefon od El i cyknęłam kilka fotek. - Już. - oddałam jej urządzenie. - Słuchaj no Bieber u nas o tej godzinie są tłumy w kawiarenkach. Więc albo zostaniemy tu u mnie, albo zostaniesz zaatakowany przez swoich fanów. To co wybierasz?
-Ej Iz pamiętasz tamtą knajpkę na skrzyżowaniu? Tam zawsze są pustki. - wtrąciła się Ellen.
-Hmm nie wiem możemy zobaczyć. - schowałam telefon do kieszeni. - Idziemy?
-Tak, tak już. - Justin wstał i ruszył na dół do samochodu. Poszłyśmy w jego ślad.

                                         ***  

Stało się tak, że knajpa o której wspomniała El była pusta. Nie dziwię się, śmierdziało tam starymi skarpetkami, a kawa nie smakowała jak kawa tylko siki. Fuuu...
-Izabell jesteśmy. - odezwał się Justin, gdy tylko Kimberlly się zatrzymała pod domem.
-Jestem Izzy, a nie Izabell. - poprawiłam go. Powoli zaczęłam wychodzić z samochodu, ale zatrzymał mnie Bieber.
-Spotkamy się jeszcze?
-Eee nwm zależy jaki los nas czeka - powiedziałam zatrzaskując drzwiczki. Szłam powoli, nagle wpadłam w poślizg i upadlam na pupę. Pośpiesznie odwróciłam się w stronę, gdzie znajdował się samochód. Dalej tam stał, a Justin zanosił się od śmiechu. Opuścił powoli szyby i zawołał ze środka:
-Udam, że tego nie widziałem! - pokazałam fack you. Wstałam ruszając do domu.
-Wróciłam! - krzyknęłam w korytarzu.
-Hej Izzy jestem w kuchni... - usłyszałam babcię. Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam Dominic'a siedzącego obok babuni.
-E e hej. - pocałowałam go w policzek. - Coś się stało?
-Tak, ale możemy pogadać na osobności? - spojrzał znacząco na babcie.
-Tsa spoko chodź na górę. - idąc tak w stronę pokoju myślałam o czym on chce rozmawiać. Bałam się. - Słucham. - powiedziałam, gdy usiadłam na łóżku. Dom zrobił to samo, ale po chwili opadł na poduszki.
-Tak się zastanawiałem... ukrywasz coś przede mną? - zaczął powoli
-Niby co? Co mam przed tobą ukrywać?! - mój ton lekko się podwyższył.
-Uspokój się Izzy, zadałem proste pytanie, a ty Od razu się denerwujesz. Pytam ostatni raz ukrywasz coś przede mną?
-Zależy w jakim sensie. - oczywiście, że nie wiedział o problemie Matt'a ani o tym, że byłam dziś z Justin'em  na kawie.
-Eh... Widziałem dziś jak wsiadałaś do jakiegoś odjechanego samochodu. Znalazłaś sobie kogoś lepszego? Kogoś kto ma dużo forsy i da Ci wszystko? Może i da Ci dużo, ale nie da Ci czegoś co mogę ja Ci zaoferować. Prawdziwą miłość. - poczułam jak w oczach zbierają mi się łzy, spojrzałam na niego.
-Myślisz, że lecę na bogatych? Myślisz, że jestem kurwą, która puszcza się za kasę? - wyszeptałam
-Nie nie myślę tak o tobie - przerwał mi.
-Dziś u mnie na zajęciach był Justin Bieber, trochę się pokłóciliśmy i w wyrazach wdzięczności zaprosił mnie i Ellen na kawę. Dlatego wysiadałam z drogiego auta, ale widzę, że ty myślałeś inaczej, myślałeś, że Cię zdradziłam. Miałeś mi zaufać! Nie zrobiłeś tego! Proszę wyjdź. Wynoś się z mojego pokoju! - nagle przed oczami zrobiło mi się ciemno, a w brzuchu poczułam ostry ból. Upadłam na podłogę.
-Izzy? - poczułam jego dłoń na plecach.
-Dom boli... - otworzyłam oczy i zobaczyłam bladego Dominic'a. Próbowałam się podnieść, ale znów przeszedł mnie ból.
-Poczekaj pomogę Ci. - podniósł mnie i położył na łóżku.
-Dom... zostań ze mną proszę. -   nagle naszła mnie chęć na coś miłego. Przyciągnęłam go do siebie i namiętnie pocałowałam.
-Ale twoja babcia jest na dole. -wyszeptał
-Trudno, ale ja mam na ciebie ochotę więc, albo się godzisz, albo wypad stąd.
-O nie takiej okazji to nie przegapię. - nachylił się i mnie pocałował. Włożyłam ręce pod jego bluzę i ją zdjęłam tak samo koszulkę. Potem on mnie rozebrał. Nasze ciała się dotykały czułam jak bije mu serce. Całowaliśmy się namiętnie, dotykając się dłońmi po całym ciele. Włożył mi rękę pod głowę, a drugą pod plecy. Po chwili to ja leżałam na nim. Dotykałam jego klaty, całowałam szyję i gryzłam za wargi. Dotykał mnie w miejscach intymnych pieszcząc mnie i moje ciało. W końcu postanowił wejść we mnie, poczułam lekki ból, ale dzięki  jego pocałunkowi zapomniałam o tym  i znów się  całowaliśmy. Robił to delikatnie, wiedziałam, że nie chce mnie zranić. Kochał mnie i nie pozwoliłby bym przez niego cierpiała. Zaczęłam go mocniej do siebie przytulać jakbym się bała, że zaraz zniknie. Po chwili poczułam to czego pragnęłam, było mi tak dobrze. Dominic położył się obok mnie i przykrył nas kołdrą. Położyłam głowę na jego brzuszku.
-Dziękuje. - wyszeptałam całując go w klatę.
-Dla mojej księżniczki wszystko.

***

Obudziłam się z przerażającym bólem głowy. /Co ja robiłam?/ podniosłam się lekko i zauważyłam leżącego obok Dominic'a. /Aaa... Małe szaleństwo w nocy./ Ubrałam dresy i koszulkę wchodząc na łóżko pocałowałam go w nosek, a on otworzył oczy.
-Jak się spało kochanie? - spytałam.
-Najlepiej na świecie. - uśmiechnął się i pociągnął do siebie. Zaczął mnie gilgotać, śmiałam się chyba za głośno bo po chwili w drzwiach stała zaspana babcia.
-Co wy tu wyrabiacie? - spytała przecierając oczy.
-Mała rozgrzewka by w ciągu dnia krew lepiej krążyła. - powiedział Dominc.
-Wczoraj wieczorem nie poćwiczyliście za dużo? - babcia uśmiechnęła się szeroko.
-Babciu! - rzuciłam w nią poduszką. Spojrzałam na Dom'a był czerwony jak burak. - Wypad stąd!
-No dobra, dobra, idę, tylko dajcie mi spać bo jest niedziela. - odwróciła się i ruszyła do sypialni obok.
-To co robimy przez resztę dnia? - spytałam patrząc na jego słodkie oczka.
-Miałem ochotę przeleżeć cały dzień z tobą. - pocałował mnie w szyje. - No chodź, kochanie. - pociągnął mnie tak, że leżałam na nim. Pocałowałam go w usta. Już chciał zdjąć mi bluzkę, gdy odparłam.
-O nie! Wstawiaj! - wybuchłam śmiechem i uciekłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Moja twarz była delikatna, uśmiech szeroki, a oczy miały małe iskierki.
-Puk, puk. Jest tam moja księżniczka? - usłyszałam głos Dominic'a za drzwiami.
-Nie ma mnie. - otworzyłam i po chwili stałam przyciśnięta do ściany. - Puszczaj chce cię wykąpać.
-To umyję się z tobą. - zdjął mi koszulkę, a ja sama zdjęłam spodnie i bieliznę. Weszłam do wanny, po mnie wszedł Dominic. Puściłam wodę, nalałam płynu by zrobić pianę.
-Mhmm przyjemnie. - Pocałował mnie w usta.
-Proszę Pana, a wie Pan, że mi na Panu zależy?
-Naprawdę? Dziwny zbieg okoliczność, bo mi na Pani też.

***

 Siedziałam na łóżku i czytałam "Jutro 4 ". Naprawdę ciekawa książka, ale coś tą czwarta część    mi nie idzie. Odłożyłam ją na stół. Włożyłam słuchawki w uszy i się położyłam zamykając oczy. Wspominałam swoje dawne czasy spędzone z Niną, zabawy w śniegu, wspólne wypady na plaże. Tęskniłam za nią. Postanowiłam wysłać do niej sms'a.

Do: Ninka:>
Hejka skarbie :* Dawno się nie odzywałam bo miałam kilka spraw do załatwienia. Co u ciebie słychać? Odezwij się szybko... czekam Izzy :*

Do pokoju wszedł Dominic.
-Gotowa? - mieliśmy iść na spacer, ale na śmierć o tym zapomniałam.
-Eee no jeszcze chwilka. - skłamałam.
-I tak wiem, że kłamiesz. Leć się przebierz, poczekam.
-Okej już lecę. - wzięłam ubrania z szafy i poszłam się przebrać. Po 5 minutach byłam już gotowa. Wróciłam tanecznym krokiem do Dom'a.
-Śliczna jesteś. - objął mnie w pasie.
-Dziękuje koteczku. - cmoknęłam go w policzek. Zeszliśmy wolnym krokiem po schodach. - Babciu wychodzę.
-Tak, tak. Idź zostaw babkę samą. - usłyszałam głos babci.
-Oj babciu wynagrodzę Ci to jakoś, jutro nie pójdę do szkoły to pojedziemy na zakupy.
-Ooo na pewno nie. Od szkoły to ty mi się maleńka nie wymigasz. Jeśli pozwolisz mi się dziś wieczorem uczesać to zapomnę o tej sprawie. - Susan uwielbiała moje włosy, ale nigdy nie pozwalałam ich dotykać.
-No dobrze, ale tylko jedna fryzura.
-Nooo okej, bawcie się dobrze. - pomachała nam.
-Oj z nim zawsze się dobrze bawię.

***

-Daleko jeszcze? - nogi mi już odpadały od tego spaceru, ale Dominic uparł się, że chce mnie zaprowadzić do ważnego miejsca.
-Nie marudź tylko chodź.
-Nogi mi wysiadają. - żaliłam się.
-Jeszcze tylko kawałeczek. No chooodź. - złapał mnie za łokieć bym mogła przejść po dużej kłodzie. - Noi jesteśmy. - rozchylił gałęzie drzew i wyszliśmy na górkę z której było widać całe Pill.
-Jak tu ślicznie. - wyszeptałam.
-Wiesz Izzy, może i pomyślisz, że jestem głupi, ale chcę z tobą zamieszkać w tym miejscu, na tej górze. Mieć słodkie dzieci i byś nosiła moje nazwisko. Po prostu chcę spędzić z tobą resztę swojego życia. Kocham cię nad życie. - Dominic
stał na przeciwko mnie i patrzył mi głęboko w oczy.
-Oj Dom ja też Cię kocham. Tak uważam, że jesteś głuptas mój kochany głuptas. - podeszłam bliżej i mocno go przytuliłam.



---------------------------------------------------------------------------------------------------------



Rozdział dłuuuugi :3 Jak nigdy...
Następny? Nie wiem kiedy:( Brak weny.
 Przepraszam za każdy błąd :(
Lukajcie na mojego aska :) 

Wasza Alexis <3

4 komentarze:

  1. Ehhh musiałam przerwać czytanie, ale właśnie skończyłam. Rozdział długii i fajny. Wcale nie był po wyżej 18. I w końcu JB. Czekam na nexta. Natalia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No i mnie się to podoba. Dobrze, że Izzy nie leci na JB. Ale nie potrzebnie się tak unosi. Jak dla mnnie to trochę za mało skandalu jest ale czekam nn. Może coś się zmieni :) Aha i czyżby biber się zakochał w Iz byłoby trochę ciekawie :)
    Zauważyłam też parę błędów, ale to nie jest najważniejsze.
    pozdrawiam i zapraszam do siebie
    dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Jb o nie :( ale rozdzial meega :)

    OdpowiedzUsuń